Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Marco,chowająckopertędowewnętrznejkieszeni
marynarki.
Mówiłspokojnie.
Cicho.
Nigdyniepodnosiłgłosu.Przezchwilęmężczyźni
mierzylisięwzrokiem.Wreszciestarszyjegomośćzerknął
napapieryrównorozłożonenablaciemasywnegobiurka.
Czekał,ażniewygodnygośćwreszciezostawigosamego.
Podniósłwzrokdopiero,kiedyusłyszałoddalającesię
kroki.
Marcode’Angelowyszedłzjegogabinetu,nieoglądając
sięzasiebie.Jużdawnoprzekonałsię,żeniewarto.Tylko
ludzieniepewniswegotakrobią,obawiającsiętego,
coczaisięztyłu.
Szumfal,którezjednejstronykochał,aktórych
zdrugiejgłębokonienawidził,przywróciłygodo
rzeczywistości.
Tak–pomyślał–mogłemżądaćinnychrzeczy,ale
tabyładlamnienajważniejsza.
Zwestchnieniemrezygnacjiusiadłnabrzeguskalistego
wybrzeża.Błękitnewodyoceanurozciągałysięponiżej.
Przyglądałsięmieniącejsiępaleciebarw.Niebieski
wszerokiejgamie.Odłagodnych,prawiezielonychtonów
ażdociemnych,wręczczarnych,którewzbudzałystrach
iniepewność.
Faleposuwałysięnajpierwpowoli,apotem
przyspieszały,rozbijającsięoskały.Białapiana,niczym
ozdobadeseruzbitejśmietany,kłębiłasięnaich
wierzchu.
Przyjechałtuzsamegorana,kiedydrogibyłyprawie
puste.Większośćludzijeszczespała.Ci,którzyspieszyli
dopracy,właśniesiędoniejszykowali.Turyści
przekręcalisięnadrugibok,odsypiającupojnywieczór
poprzedniegodnia.
–Jeżelimapanochotęzobaczyćcośmagicznego,
towartopojechaćnaBigSur–mówiłzpoważnąminą
recepcjonista.–Gwarantuję,żeniclepszegopantunie
zobaczy.Tojaksmakowaćnajlepsząwódkę.
Rozkoszowaćsięjejaromatemiciepłem,którepowoduje,