Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niezpochodzenia.Jakiśczastammieszkałem.Gdybymmógł
zadzwonićpotaksówkę,tozniknę.
Jużnaciebieczeka.
Doulicyzszedłsamodzielnie.WdrodzedoWestwoodniemówił
zbytwiele,oprócztego,jakitojestemżyczliwyijakmuprzykro,
żesprawiłmikłopot.Pewnieskładałtakieprzeprosinytylerazy,
żeweszłomutownawyk.
Mieszkaniebyłomałe,duszneibezosobowe.Mógłtammieszkać
choćbyodwczoraj.Nastolikuprzytwardejzielonejkanapiestały
opróżnionadopołowyflaszkaszkockiej,miseczkaroztopionegolodu,
trzypustebutelkipowodziegazowanej,dwieszklankiiszklana
popielniczkapełnaniedopałkówześladamiszminkiibez.Żadnej
fotografii,nicosobistego.Mieszkaniewyglądałojakhotelowypokój
wynajętynaspotkaniebądźpożegnanie,nakilkagłębszych,naszybki
numerek.Niejakczyjśdom.
Zaproponowałdrinka.Podziękowałem.Niechciałemsięrozsiadać.
Kiedywychodziłem,podziękowałrazjeszcze,możenietakwylewnie,
jakgdybymzdobyłdlaniegogórskiszczyt,aleimnieniezbywał.Był
trochęroztrzęsiony,trochęzakłopotany,leczuprzejmyjakdiabli.Stał
wotwartychdrzwiach,niewsiadłemdowindy.Możeibrakowało
mupiątejklepki,zpewnościąjednakniemanier.
Niewspominałjużodziewczynie.Niepowiedział,żeniemapracy
aniperspektyw,aostatniegodolarawydałnarachunek„UTancerzy”,
chcączabawićpannęzwyższychsfer,któranawetsięnie
pofatygowała,żebynietrafiłdopakialbożebyjakiśbardziejcwany
taksiarznieprzetrząsnąłmukieszeniiniewyrzuciłgonaodludziu.
Kiedyjechałemwindąnaparter,naszłomnie,żebywrócićizabrać
muszkocką.Aletoniebyłamojasprawa,aitaknigdynicdobrego
ztegonieprzychodzi.Zawszeznajdąsposób,żebydorwaćflaszkę,
gdyichzaczniesuszyć.
Jechałemdodomu,zagryzającwargi.Takizemnietwardziel,ale