Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
ZobaczyłemgotydzieńpoDniuDziękczynienia.Sklepywzdłuż
HollywoodBoulevardjużwypełniałysięświątecznymchłamem,
anagłówkigazetwzywały,żebyzrobićbożonarodzeniowezakupy
odpowiedniowcześniej,bobędzienietęgo.Itakbędzie,zawszejest.
Byłemjakieśtrzykwartałyodmojegobiura,kiedyzobaczyłem
radiowózzaparkowanywzdłużrzędusamochodów.Dwóch
mundurowychobserwowałoześrodkacośnachodnikuprzedwitryną
sklepową.TymczymśbyłTerryLennox–alboto,cozniegozostało,
aniezostałozbytwiele.
Opierałsięoszybę.Musiałsięocośoprzeć.Brudnairozpiętapod
szyjąkoszulawyłaziłamuzespodni.Niegoliłsięodpięciualbo
sześciudni.Nosmuspuchł.Skóręmiałtakbladą,żeledwiebyło
widaćdługiecienkieblizny.Jegooczyprzypominałydziuryzrobione
paluchemwśnieżnejzaspie.Byłooczywiste,żegliniarzejużsię
szykowali,żebygozgarnąć,dlategoczymprędzejpodszedłem
ichwyciłemgopodramię.
–Wyprostujsięichodź–powiedziałem,zgrywająctwardziela.
Mrugnąłemdoniegoukradkiem.–Daszradę?Jesteśpijany?
Spojrzałnamniemętnymwzrokiemiuśmiechnąłsiępółgębkiem.
–Byłem–wydyszał.–Aleterazmamjużtylkopustybrzuch.
–Dobra,aleprzebierajnogami.Bojednąjużjesteśnaizbie
wytrzeźwień.
Zmusiłsiędowysiłkuipozwoliłpoprowadzićsięmiędzygapiami
napostójtaksówek.Otworzyłemdrzwipierwszejlepszej.
–Tamtenjedziepierwszy–powiedziałtaksiarziwskazałkciukiem
samochódprzednim.ObróciłsięizobaczyłTerry’ego.–Oilewogóle