Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Stwierdziła,żewsumiemożeilepiej,bymamaitatajużdzisiajzaczęliutwierdzać
sięwswoichwstępniepozytywnychopiniachochłopaku.Zwiększałotoszansęna
to,żeniebędąrobićproblemówwprzyszłości,kiedyPatrycjabędziechciałaspędzać
znimwięcejczasusamnasam.Dużowięcej.
Teraz,gdybylirazem,niepotrafiłanawetwrócićmyślamidoczasu,kiedyzasta-
nawiałasię,czydobrzerobi,wybierającMarka.Aniprzypomniećsobiewszystkich
argumentówzaiprzeciw,którewtedyzaprzątałyjejgłowę.
Nodobra,toniedokońcaprawda.Argumentyzabyłynadtooczywisteiich
listanonstopsięwydłużała.Aimdłuższabyła,tymbardziejPatiniemogłauwierzyć,
żeMarekchcezniąbyć.Miałapodejrzeniegraniczącezpewnością,żespisjejzalet
jestowiele,wielekrótszy.
Myślącotym,przypatrywałasięMarkowi.Gdyonteżsiędoniejodwróciłizoba-
czyłaradosnybłyskwjegooczach,zaparłojejdechwpiersiach.Tak,jakbywidziała
goporazpierwszyibyłajednocześniezachwyconaorazprzestraszonatym,żema
gotużprzysobie.
Pocałowałwpoliczek.
Tomożejakaśplanszówka?zaproponował.
ZarazcośznajdziemyodpowiedziałaMarychaipociągnęłaJackanagórę,do
pokojuPatrycji,któraprzewróciłaoczami.
Tak,wszystkiegrybyłyuniej,alewystarczyłoby,żebyjednaosobaponieposzła.
Niedziwiłasięjednak,żeMaryśkachcepobyćzjejbratemnaosobnościprzynajmniej
przezchwilę.Wkońcunawetniemielijeszczedzisiajokazjiporządniesięprzywitać.
WoczekiwaniunaichpowrótMarekzacząłpodpytywaćBożenę,comyślioMa-
linowieiswojejnowejpracy.
Patinadstawiłauszu.Ostatnimiczasybyłazbytzajętawłasnymiproblemami,by
interesowaćsię,czyjejmamanadaljestzadowolonazprzeprowadzkiicowogóle
uniejsłychać.Obiecałasobie,żesiępoprawi.Aterazzzadowoleniemsłuchała,jak
matkaopowiadałaotym,jakświetnympomysłembyłoprzeniesieniesiędomniej-
szegomiastapomimowątpliwości,jakiemiałanapoczątku.Owieluznichnigdy
wcześniejniewspominała,wkażdymrazienieprzycórce.BNajwyraźniejwspierały-
śmysięwtedynawzajem”pomyślałaPatrycja.
Tobyławielkazmiana,naktórąniedokońcabyłamprzygotowanamówi-
łaBożena.Zostawiałamnietylkopracę,doktórej,mimojejmnóstwaminusów,
przynajmniejbyłamjużprzyzwyczajona,aleteżwieloletnichznajomych.Pozatym
to,żechłopcywyprowadzilisiędoStanówzaledwiepółtorarokuwcześniej,było
wystarczającodużąrewolucjąwnaszymżyciuiczymś,coledwozaczynałamak-
ceptować.Miałamwktórymśmomencieochotępowiedzieć,żetodlamniezadużo
iżeniejestemgotowanakolejnezawirowania.Tymbardziejżedotyczyłynietylko
44