Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁI
DoktorMurekstanowczymgestemzłożyłpapieryiwstał.Dalszą
rozmowęuważałzastratęczasu,azresztąztrudempanowałnad
nerwami.
–Panwybaczy–rozłożyłręce–aleustawaosamorządzienie
przewidujetunajmniejszychwyjątków.Przetargbędzieogłoszony
wpołowiepaździernikaicieszyłbymsię,gdybypańskaofertazyskała
pierwszemiejsce.
Mówiłnieprawdęinawetniepróbowałtychkonwencjonalnych
słówosłodzićuprzejmościątonu.Cieszyłbysięwłaśniezporażki
Junoszyca.Wtejchwilinienawidziłgocałąduszą.Zjakążrozkoszą
cisnąłbymuwtenuśmiechniętypyskjegopapierami,listami
polecającymiitąeleganckąteczką,pokrytąmonogramami,koronami,
herbami.
ItowcaleniezaobrzydliwytonJunoszycawobecpanny
Horzeńskiej.Poprostudlatego,żewJunoszycuczułaferzystę,żejego
spokojnycynizminonszalanckiemanierypomimowszystkobyły
poprawne.Żelekceważenie,zjakimsięodnosiłdoniego,dodoktora
Murka,zawierałojednakwszelkiepozoryszacunku.
IterazzcałąswobodąJunoszycpoprawiłsięnafotelu.
–Chwileczkę,paniedoktorze–zacząłswoimniskim,dźwięcznym
głosem,zsalonowymuśmiechem,jakbyniezauważyłurzędowego
tonuMurka–chwileczkę.Przykromi,żepanazatrzymuję,jednakże
sądzę,żeznajdziemyjakieśwygodnewyjściezsytuacji.Towarzystwo
Asfaltowe...
Murekzaciąłzębyiusiadł.Tenczłowiekmiałnadnimjakąś
niezrozumiałąprzewagę,chociażbyłtylkointeresantem,petentem,
gorzej,bopetentemwprzegranejsprawie.DoktorMureknietylkonie
chciał,lecziniemógł,niemiałprawazałatwićprośbyJunoszyca.