Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
AMANDA
Tenpiękny,nowoczesnydommiałbyćdlanasazylem.
Astałsięprzekleństwem.
Gdybymjeszczekilkatygodnitemuwiedziała,
żesprawyprzybiorątakiobrót,nigdybymsięniezgodziła
nawyprowadzkęzWarszawy.Vincentdotegostopnia
zafiksowałsięjednaknapunkcieluksusowejwilli
wSzklarskiejPorębie,żenieumiałammuodmówić.Aże
dlamnieliczyłosiętylkoto,bybyćbliskoniego,
spakowałamsięiporzuciłamdotychczasoweżycie.Mój
partnerzapewniałmnie,żepodejmujemysłuszną
decyzję,azmianaotoczeniadobrzezrobinaszemu
związkowi.Mówiłtak,jakbyśmybylizesobądziesięćlat,
anierok.Postanowiłammujednakzaufać.Podjęłam
ryzyko.
Aterazstojęwśrodkunocyprzednaszymdomem
iprzyglądamsięleżącymnatrawnikunieopodaltarasu
dwómciałom.Przykrytebiałymprześcieradłem,
adookołanichniczymwygłodniałesępykrążąpolicjanci.
Widzęteżpolicyjnegofotografaiszczupłegomężczyznę
wczarnejkoszuliwciśniętejwszaredżinsy,który
rozmawiazjednymzfunkcjonariuszy.Przypuszczam,
żetoprokurator.
Vincentoddalasięodemnieibiegniewkierunku
tarasu.Wpewnymmomenciezastygawbezruchu,dzięki
czemuudajemisięgodogonić.
Chrystemówidrżącymgłosem,zatapiającwzrok
wjednympunkcienarozświetlonymtarasie.
Gdypodążamzajegospojrzeniem,orientujęsię,