Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
krążyłpogabinecie,dopinającopornespinkiwsztywnymgorsie
koszuli.SzoferBronisławstałprzydrzwiachzfrakiemwręku,apan
ŻołnasiewiczrazporazprzerywałCzabanowidyktowaniepytaniami:
—Przepraszamcię,Sewerciu,więcilewostatecznościmogędać
Kumejkowskimzaodstąpienieodlicytacji?
—Osiem,docholery!Osiem,mówiłemjuż.Anigroszawięcej.
Gdybymsammógłtambyć,zgodzilibysięnasześć...Niechpani
pisze:JeżeliwprzeciągumiesiącanieotrzymamyodWPana
rejentalnejzgodymiędzyNimaSpółkąDrzewną,będziemyzmuszeni
wystąpićnadrogęsądową...Tak.Zpoważaniem.Teraz
doMinisterstwaRolnictwa.PowołującsięnadecyzjęJWPana
Ministrazdnia...niepamiętam...znajdziepaniwteczce...Zarząd
Dóbritd.mazaszczyt...
—Przepraszamcię,Sewerciu–pokornymtonemprzerwałznów
szwagier–ajeżeliKumejkowscyniezechcąbezgotówki?
—Tokażsięimpocałowaćwciepłemiejsce!–ryknąłpan
Sewerynijednocześnieodwróciłsiędożony:–Czegotysterczysznad
mojąbiednąduszą!Diablimniewezmą!Niezostawięauta,bonie
mogę.Bronisław!Kamizelka!
Zaterkotałtelefonnabiurku.PannaWenzelpodniosłasłuchawkę,
odezwałasięipochwilipowiedziała:
—Dzwonijakaśpanidopanadyrektora.Mówi,żewosobistej
sprawie.
—Hallo?...Kto?...Aaa,dobrywieczór...Naturalnie,naturalnie...
Tak...tak...tak...
Wszyscyprzyglądalimusięzzaciekawieniem,aleanizjego
odpowiedzi,anizwyrazuczerwonej,mięsistejtwarzyniemogli
wywnioskować,zkimmówiioczym.PaniCzabanowaprzyzwyczaiła
sięoddawnadoniewypytywaniamężaotelefony.Bałasięjego
gniewuiprzekleństw,którychnieskąpiłnikomu,ilekroćktośośmielił
sięwtrącićdojegosprawczyinteresów.JednaTunkaumiałajakotako
poradzićsobiezojcem,aleitoniezawsze.
Czabanskończyłdyktowanie,instrukcjedlaszwagraiubieraniesię
jednocześnie,ipowiedział:
—PannoWenzel,zabiorępaniąiwysadzęwmieścieprzed
naszymbiurem.Tylkoprędko.Aty,Józek,ity–zwróciłsię
doszwagraiżony–uważajcie!Wkasiesągrubehopy.Wrazie,