Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MarcinKrólikRW2010Drzeworóżane
Brakreakcji.
–Mówiędociebie!–Nieumiałopanowaćdrżeniagłosu,wktórymoboklęku
idezorientacjirezonowałasporadawkawściekłości.
Czarny,pożyłkowanypurpurowymirozbłyskamiobłok,któryprzezzimęniósł
ichwswoimbrzuchu,znowukłębiłsięwnogachłóżka,wystawiałrozdwojony
wężowyjęzykiprzezkołdręlizałgowstopy.ZaśimięjegoParanoja–pomyślał
Bartekhisterycznie.Paranoja,któraotaczacięprzypominającąnylonowąpończochę
barierąodgradzającąodrzeczywistości,wystarczającoelastyczną,bymożnająbyło
nawetdośćdalekonaciągnąć,leczprzytymnieprzeniknionąidotegostopniaspójną,
żeniesposóbjejrozedrzeć.Ażwkońcudocieraszdokrytycznegopunktu,zaktórym
napiętedogranicwiązaniaatomówzaczynajązwizgiemwracaćdowyjściowego
położenia,podrodzezgniatająctwójumysł,ścierającgowproch.Nieuciekniesz
przedtym,takjakzapędzenidodrewnianegobarakucisowscyŻydziniemieliszans
naumknięciezpłomieni.
Wyciągnąłrękęidelikatniedotknąłjejkarku.Skórabyłasuchaichłodna.
Przejechałopuszkamipowypukłościachkręgów,dotarłdoszwuobrębiającego
łódkowatewycięciekoszulkinocnejiponowniepowędrowałwgórę,choćniemiał
wielkiejnadziei,żepieszczotacokolwiekda.Paulinytuniebyło–przebywała
zamkniętawswojejwieży,wysokiejipozbawionejdrzwi,doktórejuniósłjąobłok.
Bartekusiadł,otoczyłjąramionamiimocnoprzytulił,nieprzestającwzywaćjejpo
imieniu.Cienkiejakwłosleweramiączkozsunęłosię,cowdawnymżyciu,wktórym
niemusiałtestowaćsprężystościparanoidalnejpończochy,uznałbyzacholernie
ponętne,amożenawetodczytałbyjakozaproszeniedozabawy.Wczasiepo
–przypuszczał,żetenpodziałbędzieimtowarzyszyłjużzawsze–byłtopoprostu
skutekubocznyszarżnafortecęumieszczonąnajakimśponurymskalistymatolu,
wyjałowionympopróbachzbroniąjądrową.
22