Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
midogłowywariackipomysł,żebyzobaczyć,jaksiętaka
watapali.Przypaliłemodpapierosazupełniemały
kawałek,alepłomieńnagleprzerzuciłsięnależącątuż
obokbelęiwjednejchwiliogarnąłcałąjejpowierzchnię.
Rzuciłemsięwstronęzlewu,alewodazkranuledwie
sączyłasięcieniutkąstrużką,jaktobywawkoszmarnym
śnie,kiedypróbujeszbiec,anogitakokropnieciężkie,
żeikroczkirobiąsięprzerażającomałe.Spróbowałem
zdusićogieńkocem,aleodtegowatarozpaliłasięjeszcze
mocniej.Pokójwypełniłsiędymem,więcotworzyłem
okno,żebyłatwiejbyłooddychać.Dopływczystego
powietrzajeszczebardziejroznieciłpożar.Telefonu
wmieszkaniuniebyło,alewalącezoknakłębydymu
byływystarczającojasnymsygnałemdlaprzechodniów.
Ktośwezwałstrażpożarną.
Jatymczasempróbowałemporadzićsobiezpożarem
nawłasnąrękę.Wjakimśstopniutomisięudało.
Otwartegoogniajużniebyło,beleopaliłysięnibytylko
pobokach,alewatapowoliismętnietliłasięgdzieś
wgłębi.Dymjednakleciałbezprzerwy.Obwiązałemusta
inosmokrąchustkąidziałałemdalej.Wkrótce
przyjechałastrażsześćdużychsamochodów
ikomendanckigazik.Strażacyszybkopuściliwgórę
rozkładanądrabinęiwspięlisięponiejdomnienatrzecie
piętro,ciągnączasobąsikawkę.Tymczasemgrupa
innychstrażakówweszładobudynku,jakwszyscy
normalniludzieprzezbramęischodami.Weszli
domieszkaniaibadającsytuację,zaczęliprzetrząsaćbele
zwatą,poczymogieńbuchnąłznowąsiłą,podczasgdy
strażacy,którzydotarliodzewnątrz,bezlitośnierozbili
okno,przezcozapewniliobfitydopływtlenudolewo
żarzącejsięwaty.Pożarrozszalałsięnacałego.Płomienie
takbuchnęły,żekoziołkującwyleciałemnaklatkę
schodową,podobniejakstrażacy,którzyweszli
tuposchodach.Iwtedywłaśnieprzydałasięsikawka.
Potężnystrumieńwodyrozrzuciłmokrestrzępkiwatyipo
kilkuminutachzognianiepozostałoaniśladu.
Resztkiwatystrażacywyrzuciliprzezrozbiteokno
naulicę.Tłum,któryzebrałsięwokółdomu,zacząłsię