Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Połacinie!zawołałKarol.Domyślałemsię,
żetłu​ma​czy​łeś.Czytotwojaksiążka?
Tak.
Czytobardzotrudno?Chętniebymtoczytał,gdyby
miktodo​po​mógł.
JeślitoomniechceszmówićpowiedziałWalter
tojestemgotów;alesamwidziałeś,żenienależę
donaj​sil​niej​szych.
WłaśnieztegopowoduwyrzekłKarol.Byłbymcię
zchęciązrobiłkawaleremzłotegorunazato„ovis”!
Nauczycielimógłbymmiećtuzinami.Alerówny
miwnie​uc​twie,jestnie​osza​co​wany.
ZatemukładjestzawartypowiedziałWalterjeśli
tylkoFi​lipze​chcenampo​ży​czyćksiążkę.
Dzwonekoznajmił,żepodwieczorekgotówimłodzież
przeszładojadalnegopokoju.PanEdmonstoneprzybył
podkoniecpodwieczorkuzadowolony,żejużukończył
swojąko​re​spon​den​cję,leczskar​żącsięnanie​po​godę.
Dziśniemanicdoroboty,chybazagraćpartię
bilardapowiedział.Powiadaciezawsze,żebilardjest
bezużytecznymsprzętem,codomniejednak,tonie
wiem,cobymrobiłbezniegowsłotnednie.Filipmnie
pobije,jakzawsze,aWaltermożewziąćktórąśzpanien
naczwar​tego.
Dzię​kujęod​rzekłWal​teralejaniegram.
Niegrasz?O,towkrótcecięnauczymy,ajawezmę
mojąmałąAmyprze​ciwto​bieiprze​ciwFi​li​powi.
Nie,dziękujępowtórzyłWalter,rumieniącsię
da​łemsłowo.
Rozumiem!Dziadkowi?Niebyłbyuważał
zpewnościązazłenaszejgry.Niegramynapieniądze,
tosięro​zu​mie.