Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ucieczkaprzedswastyką
niepozdrowieniaprzesyłałamimatka.Ojciec,któryszedłobok
mnie,równieżpanowałcałąsiłąwoli,byniewybuchnąćpłaczem.
Oczymiałpełnełezipowiekidrgałymunerwowo.PoHenianie
wstąpiłem,bojeszczerazwczorajoświadczyłmikategorycznie,
żeopuściKrakówtylkorazemzmatką.
PodrodzewstąpiliśmypoFefermanaitakwetrójkęruszyli-
śmykuprzystankowitramwajowemu.TramwajemdoDębnickiej
rogatki,anastępniepiechotąwkierunkuDziałoszyc.
29
II.
Poniedziałek,4IX39
Jestgodzinamniejwięcej5rano,gdyznajdujemysiępozaro-
gatkamiKrakowa.
Dziśjakośnalotsięspóźniłisamolotównarazieniesłychać.
Idziemywolnymkrokiem,niosącnaszszczupłybagażskładający
sięznoszonegoprzezemnienarękupłaszczaprzeciwdeszczowe-
goiturystycznegochlebakaorazmałejskórzanejteczki,niesionej
przezojca.Towszystko,comamyzesobązrzeczy,pozaokoło
3000zł,którejeszczeprzedstawiająznacznąwartośćnabywczą.
Idziemypowoli,wtłumieopuszczającychKrakówludzi.
Wszyscyprawieuciekająpieszo.Kobietyzwózkamizdziećmi,
mężczyźniobładowaniplecakami,pchającydwukołowe,ręczne
wózki.Tuiówdzienatakimwózkujakiśstarzecczystaruszka.
Ciągniejakiśmłodyczłowiek,ocierająccochwilępot-itakucie-
kają.Uciekająmłodziistarzy.Zamożniiostatnianędza.Katolicy
iŻydzi.Poprostuwszyscy.Spotykamkilkaznajomychtwarzy.Tu
iówdziezkimśzamieniękilkanieważnychzdańiidziemydalej.
Cochwilęmijanasjakiśsamochódwyładowanyuciekinierami,
jakżeodnasszczęśliwszymi,tuiowdzieprzejeżdżafurmanka.Od
rogatkidrogazaczynabyćpoprostuprzepełnionaizatarasowana