Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dobra…Wylećcienasmoku,aja…–niedokończyła,tylkowasyściewojowników
ruszyławmiejsce,skąddoleciałryk.–IdęQarato–przekazałamentalnie.
Zkońcakorytarzadoleciałdonichowielepotężniejszyryk.Iwonaspojrzałana
Bogdana.
–Toco…Idziemy–powiedziałaiposzłajakopierwsza.
*
Smokpodszedłdokrawędzi.Bogdanspojrzałwgórę,apotemnaboki.Kilkadziesiąt
metrówodtegomiejscabyłnajbliższyłańcuchkotwiczny.Mozolnieponimwchodziły
ledwiewidocznewciemnościachpostacie.
–Totyleć,aja…–niedokończył,tylkozeskoczyłzgrzbietusmokaizawisłw
powietrzuwciemnościach.
–Corobisz?!–zawołałaIwona.
–Trochęoczyszczętenłańcuch–pokazałXatronemmiejsceiruszyłwtamtąstronę.
Nimzrobiłkilkapierwszychkroków,strzelił.Trafionywojownikrunąłwprzepaść.
Wydałkomendęikomputeruformowałnadjegogłowąhełm.Przełączyłsystemwizyjnyna
podczerwień.Terazwidziałwszystkowyraźnieiwdużympowiększeniu.Całyczasmyśląc
nadtym,jaksprężyćsystemcelowniczyzXatronem,szedłwstronęłańcucha.Znów
wystrzelił.Tymrazemjednegoztamtychtrafiłwrękę.Wojownikkrzyknąłzbólu,czegoitak
niebyłosłychaćwbitewnymhałasie.Wiązkaenergetycznaprzepaliłamuramięistracił
równowagę.Zamiastjednakspaść,ciężarjegociałaobróciłnimnadrugąstronęłańcucha.
Tamchwilęwisiał,walczączwłasnymciężarem,leczwkońcupalcenieutrzymałygoirunął
wdół.Bogdanstanąłjakieśdziesięćmetrówodłańcucha.Tuniktniemógłgodosięgnąć,aon
niemusiałsięzabardzowysilaćzcelowaniem.Każdystrzałzkryształowejwłócznioznaczał
jednegowspinającegosięwrogamniej.Gdzieśzgłębiprzestrzeniotaczającejfortecę,doleciał
doniegorykkilkuRhalgów.Spojrzałwtamtomiejsce.Trzygadyleciałyprostonaniego.
Zobaczyłbłyskświatłanajednymznich.„Szlag”,zakląłwmyślach,wyłączającjednocześnie
generatorywbutach.Wułamkusekundyspadłzliniistrzału,aposekundziebyłjużdziesięć
metrówniżej.Wystrzelonawiązkaminęłagogdyspadałitrafiławskałęwiszącejfortecy.Z
górydoleciałdoniegogłośnyryk.ZjaskiniwyleciałaKarolinanaQaracieztowarzyszącymi
jejwojownikami.Rhalgiprzeleciałynadjegogłowąiskierowałysięprostonawojowników
atakującychBogdana.OnwtymczasiezłapałXatronobiemarękamiiumieściłgosobiena
ramieniu,niczymręcznąwyrzutnięrakiet.Przechyliłniecogłowęnadbrońipowiększył
jeszczebardziejobrazzkamery.MiałprzedsobąKarolinę.Obróciłsięniecowboki
zobaczył,jakjedenzatakującychjeźdźcówwycelowałwkierunkuQaraty.Uprzedziłgoi
strzeliłpierwszy.Niezobaczył,jakibyłtegoefekt,gdyżbłyskświatłazjegobronisprawił,że
ujrzałprzedsobąbladozielonąplamę.
–Cholera!–zakląłizamrugałszybkopowiekami.–Filtrujobrazzenergetycznych
rozbłysków–poleciłkomputerowi.
Upłynęłokilkacennychsekund,nimzobaczyłponownietosamomiejsce.Karolinaz
ochronąprzelatywałanadRhalgami,naktórychniktjużniesiedział.Wuprzężytamtych
zwisałytrzyciała.Gadyzatoczyłyłukwpowietrzuipoleciaływzdłużskały.Bogdan
popatrzyłdookoła.Nałańcuchuostrzeliwanymprzezniegobyłojużpusto.Wszyscy,którzy
zdążyliwejść,bylijużwyżej,anawetnamurach.Odbiłsięiskoczyłdogóry.Potemzrobiłto
jeszczekilkarazy,ażzawisłkilkametrównadmiejscem,gdzienadaltoczyłasięwalka.
12