Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pomyślałem,jakmożeczućsiędzieckoosieroconeprzez
matkę.Mogłemsięjedyniedomyślać,coszepczą
natematNiny,wiedząc,comówiąnagłosomnie.
„Dorobkiewicz.Zwarzonaśmietanka.Socjetazkoziej
dupy.Atajegocórunia?Tylesamowarta.Towydra.
Znudzonafortunąmydlanadziedziczka.Stuknięta.Lata
naŁysąGórę.Wyjeszatańskiewersety.Diabeł
jądosnukołysze.Zwariowałaodforsy.Ćpa,napewno
ćpa.Wciągaiszprycuje.Jednojestpewne,normalna
niejest”.Takibyłwerdyktsąsiedzkiegokonsystorza.
Rozległsiędzwonekudrzwi.Odstawiłemmalutką
filiżankę.
–Wreszcie!Cisnęodkwadransa!
Trzebaprzyznać,żepolicjantbyłostatniąosobą,
jakiejspodziewałemsięoporanku.Niski,aleniekrępy,
przesadnieumięśnionyiwypomadowany.
–Brałemkąpiel–odparłem.–Ocochodzi?Źle
zaparkowałem?Przekroczyłemprędkość?–Zdarzało
się,owszem,itonieraz.Szczególnienaskrzyżowaniu,
któreczyniszalonym.–Czytymniezajmujesięobecnie
strażmiejska?
–StarszyaspirantBłażejWidełka.–Zignorował
mnie.–Byłemtuwcześniej.Pocałowałemklamkę.
Pojechałemnaoddział.Odesłanomniezkwitkiem.Nikt
nicniewie.Czeskifilm.
–Właśniezaparzyłemsobiekawę…–Subtelnie
zasugerowałem,żejestintruzem.
–Dzięki,dlamniebezcukru.
–Słucham?