Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mógłbymwprawdziedokarmiaćsięlękami,podsycać
niepokojemiczekać,ażzakwitnąizaowocująpączki
psychozy,ajaskończęwszpitalubezklamek,gdziejest
miejscetych,którzystracilinadsobąkontrolę,ale
poco?Gdyczłowiekowichodzipogłowie,żemamisję
dowypełnienia,niemożnapoddawaćsiębeznadziei.
Trzebazakasaćrękawyibraćsiędoroboty.
Mojeżyciezmieniłosiędiametralnie.Przed
tygodniemopuszczałemszpitaljakodawcażycia,
posiedmiudniachwracałemdoniegojakoten,
któremujeodebrano.JeśliBóguprawiaznamihazard,
musimiećczarnepoczuciehumoru.Stawkajest
oczywista–życiezażycie.Przezciebiektośjestracił,
tylesamozapłacisz.
SzpitalświętegoJanatomojedrugiemiejscepracy.
DebiutowałemwKrakowienaŚniadeckich,poczym
przeniosłemsiędoTarnowa,dokądściągnęłamnie
żona.Choćniemamtakichmożliwościrozwojujak
wdużymmieście,zaletyprzeważająnadwadami.Jako
trzydziestolatekzostałemautorytetem,podczasgdy
pracującwklinicebyłbymnajwyżejprofesorskim
podnóżkiem.Podobniemożnamówićoszacunku
pacjenta,któryniejesttakroszczeniowyjakwwielkim
mieście.Nadalobowiązujetutajhierarchia„ksiądz,
lekarziaptekarz”.Dwadzieścialatpracyniezmieniło
mojegopostrzegania.
Oddziałkardiologiiinwazyjnejmieścisię
napierwszympiętrze.Zlokalizowanogonadkaplicą,
cojednychcieszy,innych,zwłaszczatychmłodszych,
doprowadzadoobłędu.Skarżąsięnapieniapełne