Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zprzerażeniemuświadomiłasobie,żematkazmierza
dowielkiegosanktuariumpodrugiejstronie.Byłoponure
isurowe,miałokształtkościoła,aleemanowałogrozą,nie
świętością.PomimomłodegowiekuElżbietawiedziała,
żemieszkalitamźliludzie,mordercyizłodzieje.Kiedyś
miałakoszmarnysen,wktórymbyłatamuwięziona,
iladyBernerswyjaśniła,żekażdymożesięubiegać
oazyl,cooznaczało,żeniktniemógłicharesztowaćani
doprowadzićprzedobliczewymiarusprawiedliwości,
ponieważznajdowalisięnaświętejziemi,podochroną
ŚwiętegoPiotra.
Świętaziemiaczynie,byłotozłemiejsceiElżbieta
bałasiętamwchodzić.Zjejoczuspłynęłyłzy,kiedy
wzdrygnęłasięnamyślotejwizycie.
Cichopowiedziałamatka,ściskającmocniej.
Elżbietabyłazbytprzerażona,abyjejposłuchać.
Aledlaczegotamidziemy,pani?Nieuczyniłyśmynic
złego.Niejesteśmyzłodziejkami.
Cicho,Bessy.Niebawemwszystkociwyjaśnię.
Elżbietapoczułaczyjąśrękęnaramieniu.Obejrzałasię
izobaczyłauśmiechniętątwarzbabki.
Bógzpewnościąnadnamiczuwa,dziecię
powiedziała.Danamto,conajlepsze.
Dotarłydomocnychdębowychwrótiroztrzęsiona
Elżbietapatrzyła,jakpochwiliwahaniamatkauderza
onieżelaznąkołatką.
Wydawałosię,żeotwarciewrótzajęłomnichowicałe
wieki.
Bógzwami,siostry.Kogoszukacie?
Niestety,bracieodezwałasięmatkaniejesteśmy
gośćmi.Przybyłyśmy,abyprosićoazyl.