Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
JedendzieńwLimie
27marca,czwartek
Podziewięciugodzinachlotu,wewczesnychgodzinachnocnych,głodna,lądujęw
Limie.Głodna,boniespodziewałamsię,żelinielotniczeIBERIAtaksłabokarmiąswoich
pasażerów.
Kierowcazhoteluczekawsaliprzylotówzkartkązmoimnazwiskiem.Hotelik
okazujesięzupełnieprzyzwoity.Pobardzodługimdniu,wydłużonymwwynikulotuna
zachód,padamdołóżkaiszybkozasypiam.
28marca,piątek
ZwiedzanieLimyniezostałozaplanowaneprzezemnie.Agentkasprzedającamibilet
lotniczywymusiładodatkowystopover(przerwęwpodróżywramachbiletudookołaświata)
–sądzę,żewtrosceoswojąprowizję.Aleskorojużtutajjestem,postaramsięwykorzystać
tendzieńjaknajlepiej.
NiedalekomojegohotelujestMuzeumSztuki.Największezainteresowaniebudziwe
mniemakietaLiniizNazca.Tychrealnychniezobaczę–przynajmniejnietymrazem.Obok
muzeum–japońskiogród.Kamienie,nieodłącznyelementtakichogrodów,pokrytegraffiti.
Niewiem,czyjesttozgodnezzasadamitworzeniajapońskichogrodów,alewygląda
ciekawie.
PierwszyzbudowanywLimiekościółi
klasztor–LaMerced–zamknięty,bosjesta.Ale
fasada
robi
wrażenie.NaPlazaMayor,przed
budynkamirządowymi,przedkatedrą,opancerzone
samochody,
chociażożadnychrozruchachnie
słyszałam.
Nie
mogę
nie
zwiedzić
klasztoru
św.
Franciszka,sławnegozpowodubogatejbibliotekii
katakumb–pierwszegocmentarzaLimy.Spore
wrażenierobinamniesanktuariumśw.Róży,patronki
miasta.Mimo
żejestdzieńpowszedni,sporo
rozmodlonych,nawetpłaczącychwiernych.Niektórzy
5