Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niesięukłonił,boznim–aszczególniezkuratorem
akademika–trzebabyłodobrzeżyć.Inaczejtendru-
gimógłsięniezgodzićnakandydaturęmieszkańca
zgłaszanąprzezkorporacjęstudenckąBratniaPomoc,
awtedytrzebabyłoszukaćpokojunamieście.Musiał
myślećnietylkoosobie,aleteżokolegach.
MarianRejewskiiJerzyRóżyckizajmowalijeden
zczterdziestusześciupokoidwuosobowych.KiedyZy-
galskiwszedłdośrodka,zobaczyłjeszczedwóchinnych
studentów.Odrazuzorientowałsię,żetrafiłwśrodek
jakiejśburzliwejdyskusji.
–Ajacimówię,żeniemożemynatoprzystać!–Ró-
życkibyłażczerwonynatwarzyzewzburzenia.–Szwa-
bynieodpuszcząizrobiąwszystko,żebyodzyskaćutra-
coneziemie!
–FrancjaiAngliaimnatoniepozwolą.–AdolfWie-
czorekpowiedziałtoodniechcenia,jakbyodczytywał
listęsprawunkówwdrogerii.Uważałsięzanajbardziej
przystojnegozobecnychwpokoju,jakinakursieszy-
frów.Faktembyło,żemiałogromnepowodzenieuko-
bietstudiującychnacałymwydzialematematyczno-
-przyrodnicznym,bezwzględunarocznik.
–Uważam,żeaniFrancuzi,aniAnglicyzanas,Pola-
ków,walczyćniebędą.–JanCichybyłzupełnymprze-
ciwieństwemprzedmówcy.Niski,krępyizpryszczami
natwarzyozainteresowaniuzestronypłciprzeciwnej
mógłtylkomarzyć.
–Zgadzamsięztobą.–Zygalskipostanowiłwłączyć
sięwwymianęmyśli.–Tytułygazetniemieckichznów
krzycząozwrotPomorza,GórnegoŚląskainaszejWiel-
kopolski…
57