Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
KiedyztorebkiMagdalenykieszonkowelusterkowypadłowprost
naulicęirozbiłosięnamałekawałki,dziewczynanieprzypuszczała,
żejużniebawemtosamostaniesięzjejuporządkowanymżyciem.
Największeczęścipostanowiławyrzucićdokoszanaśmieci,mniejsze
pozostawiłanabruku.Gdyschyliłasięispojrzaławdół,zobaczyła
kilkanaściemałychodbićszarejdziewczynytakwłaśnieosobie
myślała.Mysiblondjejdługich,sięgającychpośladkówwłosów,twarz
bezwyrazu,gdzieniegdziepoprzecinanamłodzieńczymtrądzikiem.
Jednazwielu.Ginącawtłumie.Niezwracającanasiebieuwagi.Ajuż
zpewnościąnieurodą,którączęstozajejplecaminazywano
pospolitą.Zatointelektbyłjejmocnąstroną,temuniktniemiałnic
dozarzucenia.Niebyłajednakpewna,czytorzeczywiścieintelekt.
Możetylkowytężonapraca,którąwieluokreślałojednymsłowem:
zakuwanie.Przesunęłaporazostatnistopąpokruchychdrobinkach
ipobiegłanaprzystanekautobusowy.Niebyłaprzesądna,nie
odziedziczyłatejcechypomamie.Jednakprzezmomentpomyślała,
żenaszczęściepozostałjejamulet:łapaczsnówzrobionyprzez
rodzicielkękilkalattemu,gdymiałaproblemyzsamotnymspaniem
wewłasnympokoju.Towarzyszyłjejzawszeiwszędzie.Nawetkiedy
wyjeżdżałazdomu,zabierałagozesobą.Jejtalizman.Małokto
wiedział,żeniejesttotylkozwyczajnaozdobapokoju.Pewniedla
niektórychbyłjedyniekółkiemzkoralikamiipiórkami.
Icooczywisteutakichosóbprzedmiottennigdyniepełniłby
funkcji,doktórejzostałstworzony.Magdawierzyła,żewyłapywałjej