Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nasekundęinaszeoczysięspotkały.Niewyczytałem
nic,comnieniezwyklezdziwiło.Znamsięnaludziach,
jakpsycholog,którymbezwątpieniamożesięnazwać
wielubarmanówzwieloletnimstażem.Tegospojrzenia
jednaknierozgryzłem.Polubiłemtegogościa.Wydawał
sięOK.Lubięotwartychludzi,którzyinicjująluźną,
niewymuszonągadkęzobsługą.Ontakibył,gdy
składałzamówienie.Szkodamigo.Przypomniałymisię
słowaHłaski:„Cotywieszokobietach?Jeślionejuż
kogośkochają,toniemananiesiły.”
Ostatnirazdyskretniespojrzałemnadrżeniejej
dłoni,wktórejtrzymałatelefon…
Czteryipółgodzinywcześniej.
Staw„Wileńska”,GdańskMorena…
ON
Zdalekawidziałem,żemaogromneoczy,niezwykle
długierzęsyiciemnejakwęgielbrwi.Nieważnie,jak
banalnietobrzmi,aleprzysiągłbym,żeyszałem,jak
nimitrzepoczezakażdymrazem,gdymrugałauroczo
powiekami.Czarnewłosymiałaspiętewkok.Takjak
lubię.Cojamówię,takjakuwielbiam!Kochamkoki.
Jestempieprzonympasjonatemkoków.Jejpasował
dodelikatnych,kobiecychrysówtwarzyorazmałego,
spiczastegonoska.Byłaśredniegowzrostu,naokosto
sześćdziesiątpięćcentymetrów.Szczuplutka,ale
kobieca.Wyglądałanieporadnie,gdyzbiegaładomnie
poschodachprowadzącychdostawu,przyktórym
czekałemnaławce.Wtejkrótkiejsceniebyłocoś