Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mamjegdzieś;alezdajemisię,żeonmarację.
Potemjeszczeczwarty,któregogłosuBernardnie
poznaje:
Jaktylkocościęnienudzi,tocisięwydaje,
żetojestpowierzchowne.
Pierwszyodrzucił:
No,jeżelimyślisz,żekażdyidiotamożebyć
zabawny...
Chodź!powiedziałnagleBernard,szybkoująwszy
Oliwierazaramię.Odprowadziłgookilkakroków.
Powiedzmiprędko,spieszęsiębardzo.Mówiłeś
mikiedyś,żenieśpisznatymsamympiętrze,cotwoi
rodzice?
Pokazywałemciprzecieżdrzwimojegopokoju.
Wychodząprostonaschody,opółpiętraponiżejnaszego
mieszkania.
Mówiłeś,żetwójbratsypiatamtakże?
Jerzy?Tak.
Jesteścietamsamiwedwójkę?
Tak.
Czymałyumiemilczeć?
Jeżelitrzeba.Dlaczego?
Słuchaj:porzuciłemdom.Alboprzynajmniejporzucę
godziświeczorem.Niewiemjeszcze,cozsobązrobię.
Czymożeszprzyjąćmnienajednąnoc?
Oliwierpobladł.Wzruszeniejegobyłotakwielkie,
żeniemógłspojrzećnaBernarda.
Dobrzeodpowiedziałaleniezjawiajsięprzed