Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
Otojestmoment,kiedypowinienemudać,żesłyszękroki
wkorytarzu”powiedziałsobieBernard.Podniósłgłowę
inasłuchiwał.Alenic:ojciecibratbylijeszczewsądzie;
matkanawizycie;siostranakoncercie,acosiętyczy
najmłodszego,małegoKaluba,tocodzienniepowyjściu
zgimnazjumwięziłgopensjonat.BernardProfitendieu
sterczałwdomuimiałwkuwaćdomatury.Miałjużprzed
sobątylkotrzytygodnie.Rodzinaszanowałajego
samotność,aleniedemon!PomimożeBernardzrzucił
kurtkę,dusiłsię.Przezokno,otwartenaulicę,wchodziło
tylkogorąco.Potmuokrywałczoło.Kroplapotuspływała
ponosieiwreszciespadłanalist,którytrzymałwręku.
„Tozamiastłzypomyślał.Lepiejjestpocićsięniż
płakać”.
Tak,datastanowiłaniezbitydowód.Niemożna
wątpić:tochodziłooniego,Bernarda.Listbył
adresowanydojegomatki,listmiłosnysprzed
siedemnastulat,niepodpisany.
„Cooznaczateninicjał?JakieśV,któremożebyć
równiedobrzeN...Czywypadazapytaćotomatkę?...
Zaufajmyraczejjejdobremugustowi.Mogęsobienawet
wyobrażać,żetobyłksiążę.Cóżmiztego,żesię
dowiem,żejestemsynemjakiegośszelmy.Niewiedzieć,
ktojesttwoimojcemtonajlepszelekarstwonastrach
przedpodobieństwemdoniego!Poszukiwaniejużpociąga
zasobąkomplikacje.Aztegozostajedlamnietylko
wyzwolenie.Niezagłębiajmysię.Mamnadtodosyćjak