Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
FilmoweogrodyWojciechaJerzegoHasa
Minęliśmypodwórkoidotarliśmydolewejoficyny.Następniekrótkimiciem-
nymkorytarzemruszyliśmydoZespołuFilmowegonPryzmat”.Hasprze-
szedłprzezsekretariat,nawetsięniezatrzymując.Odrazuotworzyłdrzwi
ztabliczkąnkierownikartystycznyAleksanderŚcibor-Rylski”.Wśrodku,na
kanapieobokkierownikaartystycznegosiedziałkierownikliterackizespołu:
TadeuszKonwicki.Niewiedziałem,gdziesięschować,podjakiwejśćstół,za
jakimskryćsięwieszakiem…Profesorpowiedziałkrótko:nToten.Myślę,że
możeciemuzrobićtenfilm…”,irozsiadłsięnafoteluzabiurkiem.Okazało
się,żeiŚcibor,iKonwickiczytalijużmójscenariuszZakalca.Profesorjednak
wyciągnąłgozkoszaizdążyłwysłaćdoWarszawy.Niewiem,czywtrakcietej
rozmowywypowiedziałemchociażjednosensownezdanie.Bąkałemcośpod
nosemikiwałemgłową.Kiedynszefowie”Zespołuzaproponowalimiwyjazd
doWrocławianadokumentację,wyznaczylikierownikaprodukcjiispytali
ooperatora,powiedziałem:nWyszyński…znaczyKrzysztofWyszyński”-bo
tobyłmójdobrykolegazeszkoły.Zaczęlisięśmiać.Aprzedemnąotworzyła
siękrętadrogadouprawianiawymarzonegozawodu.Jużpodkoniecdrugie-
gorokustudiówprzeniosłemsiędoWrocławia,namojefilmoweuniwersy-
tetywprofesjonalnejWytwórniFilmówFabularnych-wtejsamej,wktórej
kilkalatwcześniejkręciliswojefilmyWojciechJerzyHas,KazimierzKutz,
StanisławLenartowicz,SylwesterChęciński,TadeuszKonwicki,wielcymi-
strzowiepolskiegoekranu.
Profesornikogonieuczył.Ajużnapewnoniedążyłdotego,żebykogo-
kolwiekspośródswoichstudentównprzekabacać”naswojąstronę.ByłAr-
tystątakwyjątkowym,żenikomuprzyzdrowychzmysłachnieśniłosięGo
podrabiać…ZresztąwszelkiepróbypastiszunawetczykopiowaniaJegosty-
ludawałygroteskowyefekt,kończącsięporażką.Hasniechciał,żebyJego
studencikręciliswojeetiudywedlenHasowskiegowzorca”.Byłwymagający,
aleniewymagałczołobitnościihołdów,tylkoklarownościisensu.Polatach,
kiedyzastanawiamsięnatym,dlaczegomniendotknął”,przychodzimina
myśltylkojednowytłumaczenie:niezależność!Chybawyczułwemnieod
pierwszegospotkaniawczasieegzaminówwstępnych,kiedypotraktowałem
gojakoświetlaczazMarysina.Nieszukałwludziachpokory,szukałniezależ-
ności.CiekawiłygoindywidualnościinneodJegowłasnej.Gardziłmarnymi
kopistami.Nieszanowałkarierowiczów.Zpogardąodnosiłsiędomainstre-
amupolskiejkinematografii.Częstoniesprawiedliwieosądzałkolegów,swo-
30