Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Sprawymożeniepotraktowanopriorytetowo,alepo
jakichśpięciugodzinachbłyskawicznie,biorącpoduwagę
wczesnąporęifakt,żemusiałprzeprawićsięnaTeneryfęz-
siedniejGranCanariinakomendziepojawiłsięprzedstawi-
cielkonsulatu,którymiałzazadaniepomócimwjaknajpeł-
niejszymzłożeniuzeznań.
Agaczułasięjużkompletniewyzutazcałychzapasów
energii,którezgromadziłapodczasichkrótkiegoibrutal-
nieprzerwanegourlopu.Nagrzanelipcowymsłońcemmury
oklimatyzacjitenbudynekmógłtylkopomarzyćnawet
wśrodkunocy,kiedysiętupojawiły,emanowałynieznośnym
ciepłem.Kosmykiwłosów,wymknąwszysięzestarannie
ułożonegowczorajwieczoremkoka,kleiłysiędospoconego
czoła.Potściekałjejzszyi,tworzącnieestetycznąplamęna
dekolciebiałegotopu.Cochwilęnajejwilgotnej,muśniętej
południowymsłońcemskórzeprzysiadałynatrętnemuchy.
Błękitneoczypiekłyzniewyspania,ażołądekskręcałsię
zgłodu.
MyślamiuciekałatodobędącejBógwiegdzieKaroliny,
todopozostałychczłonkińgrupy,czekającychnaniąwob-
szernejpoczekalnionezdążyłyjużzłożyćzeznania,drze-
małyterazniespokojnienaniewygodnych,łączonychwtrójki
fotelach.
Jeszczeraz,odpoczątku.Zzamyśleniawyrwały
zakłóconeziewnięciemsłowatłumacza.Kiedywidziałapani
KarolinęWilczyńskąporazostatni?
Mimowczesnejporyiuporczywegogorącamiał
nasobiebiałąkoszulęzdługimrękawemidługiespodnie
6