Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zakręcamwodęidokładniewycieramsięręcznikiem.
Sięgampoczysty,żółtyjakzasikanyśniegkombinezon
iwkładamgo,aledamradępodciągnąćtylkodopasa,
boręceodmawiająposłuszeństwa.Niewytrzymujębólu
wramionach.
Coteraz?Przecieżniewyjdętakzceli.
Drzwinaglerozsuwająsięzcichym„szszsz”.Krew
mizastygawżyłach,kiedydośrodkawchodzidwóch
strażników,prowadzącwierzgającądziewczynę.
Nabieramgwałtowniepowietrza,azaskoczenie
sprawia,żeznajdujęwsobiedośćsiły,bypodnieść
dłonieizasłonićpiersi.
Nie,toniewstydtonowypoziomupokorzenia.
Strażnicypuszczajądziewczynęipchająwmoją
stronę.Pierwsząrzeczą,najakązwracamuwagę,jej
krzywoobcięteróżowewłosy.
Nowakoleżankamówijedenznich.Zauważa,
żejestempółnaga,idodajezuśmieszkiem:Noproszę,
comytumamy?
Mówitozsilnymrosyjskimakcentem,międzyinnymi
dlategonazywamgo„TowarzyszemBucem”.Płoną
mipoliczki,alesilęsięnapewnysiebieton.
Otóżmamynieletniądziewczynę,którapowyjściu
stąddopilnuje,żebyśzdechłzakratkami.
Szczerzyzęby,robikrokwmojąstronęinagle
różowowłosadziewczynasprzedajemukopniaka
wbrzuch.
Strażnikprzenosinaniąuwagęipodnosirękę,żeby
wymierzyćcios.
Suka!warczy.Tosłowo,wypowiedzianewjego
ojczystymjęzyku,słyszałamwielokrotnierzucanepod