Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AlejachJerozolimskich44,skądwyszlidwiegodziny
wcześniej.Dwiegodziny?Boże,ajakbyminęłycałe
wie​ki.
Kaweckiwszedłcichonagóręiotworzyłdrzwi.Jako
skarbnikmiałprawiewszystkieklucze,ahasła,czeki
idewizybyływ…otworzyłznajdującysięzaobrazkiem
sejfiwyciągnąłzniegoteczki.Pokoleiwkładał
jedotorby.Pochwiliwszystkozamknął,sprawdził,czy
niezo​sta​wiłżad​nychśla​dów,izszedłnadółdoauta.
Warszawskieulicebyłyopustoszałe,więcnalotnisko
dojechaliwkilkanaścieminut.Dostańskizatrzymałsię
przychod​ni​kuizga​siłsil​nik.
MaszpowiedziałiwcisnąłKrzysztofowiplik
do​la​rów.Przy​dacisię.
Niemu​sia​łeś…Dzię​ku​ję.
Niemasprawy.Uśmiechnąłsięizerknąłnatorbę
Krzysz​to​fa.Zwró​ciszzna​wiąz​ką.
Taa…Kaweckispojrzałprzedsiebie.Nocbyła
ciemna,wokółżadnegoznakużycia.Jedyniekilkanaście
metrówzaniminapostojusamotniestałapodniszczona
taksówka.Zaopiekujeszsięnimi?Mariamożebyć
wdu​żymszo​ku.
Oczywiście.Kiwnąłgłowąispojrzałmuwoczy.
Ty…wró​cisz,praw​da?
Nocośty,Waldek!Krzysztofsięuśmiechnął,ale
pochwilispoważniał.Niewiem,iletopotrwa.Miesiąc?
Kwar​tał?Zo​ba​czy​my,jaksiętu​tajspra​wyuło​żą.
Masztamko​goś?
Tak,aleodezwęsiędopiero,jakwyląduję.Niechcę
po​zo​sta​wićżad​nychśla​dów.
Czyja…mamcośzrobić?GłosWaldkabyłdziwnie
ci​chy.
TencałyUniversaljestprzykrywkądlaRosjan.
Kaweckikątemokadostrzegł,żeprzyjacielpokiwał
głową.Azdajesię,żeinaszKlamekdobrzeżyje
zprezesemtejfirmy.Jeślimaszkogoś,towyślijgotam.
Niechimdo​ło​żydopie​ca.
Wporządku.NapoczątekspuszczęnaUniversal
skarbówkę.Dostańskiuśmiechnąłsię,alezaraz