Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wgabinecieprezesaWienerBoersewciążpaliłosię
światło.
***
GdywEuropiezapadłagłębokanoc,awszystkie
sprawyurzędoweibiznesoweżyłyconajwyżejwsnach
przepracowanychludziinteresu,nadwybrzeżemPunta
CananaDominikaniewschodziłosłońce.Bavarosłynęło
zpięknychplaż,alerównieżznowoczesnejinfrastruktury
informatycznej,októrejsąsiadnieHaiti–zwłaszcza
potrzęsieniuzieminapoczątku2010roku–mogłotylko
pomarzyć.
Mężczyznaokołopięćdziesiątkisiedziałsamotnie
wwiklinowymfoteluwyłożonympoduchamiwjednej
zkilkulepszych,czynnychcałądobęplażowych
restauracjidlastałychbywalców.Nastolikustałyświeży
koktajlzowocówipopielniczka.Mężczyznaubrany
wbiałąlnianąkoszulęikrótkiebeżoweszorty,wyglądał
zlekkimczarnymzarostemiwłosamiprzyprószonymi
siwizną,jaktypowymilionernawakacjach,
coszczególniepodkreślałtrzymanyprzezniego
„FinancialTimes”.
Przeglądałwłaśnieczęśćpoświęconąrynkom
inotowaniomkursówgiełdowych,gdywkieszenipoczuł
lekkiewibrowanie.Numernieznany.
–Robert.
–Załatwione.
–Jesteśpewna?
–Tak.
–Dobrze.Kiedy?
Pochwilizakończyłrozmowęispojrzałnahoryzont.
Wodajakzwyklemiałaodcieńturkusowy,naniebienie
byłożadnejchmurki.Zapowiadałsiępięknydzień.
Szkodastądwyjeżdżać.