Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wpo​szu​ki​wa​niuwła​ści​wejru​bry​kizna​zwi​skiem.
Niematupanaodrzekłpochwili,samjakby
za​sko​czo​nytymfak​tem.
Pewniedlatego,żedostałemdyspozycjędopiero
wczo​raj.
Pszechwilępoczekać.Strażnikstęknąłisięgnął
pote​le​fon.Akawasty​gnie!
Doprezesa.Tak,zMinisterstwaFinansów.Dobrze.
OdłożyłsłuchawkęZarazktośdopanazejdzie.
Rozsiadłsięponowniewfotelu,ująłkubekiwrócił
dolek​tu​ry„Su​perExpres​su”.
Pokilkuminutachzjawiłasięnamłodziutkablondynka
ipowitałaprzybyszapromiennymuśmiechem,zbyt
za​chę​ca​ją​cymjaknaurzęd​ni​czestan​dar​dy.
Dzieńdo​bry,panPiotrzmi​ni​ster​stwa…?
Nie.ZAl-Ka​idy.Aledzię​ku​jęzaprzy​kryw​kę.
Tak,jestemmłodszymdoradcąministra.Piotr
Myl​czek,miłomi.
Mnierównież.Oczyblondynkiświeciłyjakperełki
Za​pra​szamnagórę.
Ruszylischodami.Piotrstarałsiępatrzećnaboki,ale
mimowszystkomusiałprzyznać,żeDostańskinapewno
znasięnawszystkimrównieżodhmm…dupystrony.
Zatrzymalisiędopieronatrzecimpiętrze.Kobieta
podeszładodrzwipoprawejstronie,iposyłającPiotrowi
promiennyuśmiech,delikatniezastukałainacisnęła
klam​kę.
PaniZosiu,gośćzMinisterstwaFinansówdopań
powiedziała,wychylającsiębokiemijeszczemocniej
na​pi​na​jącitakjużob​ci​słąnabiu​ścieko​szu​lę.
Ja​kichtuonigo​ściprzyj​mu​ją?!
Jegorozważaniaprzerwałopojawieniesięwdrzwiach
„paniZosi”,któraokazałasiędwudziestoparoletnią,
wysokąbrunetkąoregularnych,ładnychrysachtwarzy
izielonychoczach.Swoimdługimprostymwłosom
pozwalałaswobodnieopadaćnawąskieramiona.
Klasycznyszarykostiuminiebieskakoszulazestaw,
któryzwyklemawsobietylesamoseksu
copodkolanówkipodkreślałjejwąskie,aleładnie