Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
SpodkamienicyMuralazszedłwąskąuliczką
naMonciakiprzeciskającsięprzezwakacyjnytłum,
ruszyłwkierunkumola.PotembłąkałsięwokółGrandu.
Wpewnejchwiliodważyłsięiwszedłdohotelu.Nikt
goniezatrzymywał,niktonicniepytał,nieprzeganiał.
Magiagarnituruciągledziałała.Zszedłschodami
doogrodu.Spacerując,przyglądałsięklombom,dotykał
pniplatanów,pochylałsięnadróżami.Długosiedział
naławceprzyfontannach.Kiedypoczułgorąco,przeszedł
naplażę,brodziłwwodzie,docierającdomola,
inatychmiastwracał.Niespokojny,rozdygotany,
wylękniony,obolały.
Zapadałzmrok,kiedyzadzwoniła.Wytrwał.Był
trzeźwy.Itamtejniedzieli,iwponiedziałek,itakże
wewtorek.Naprawdęwytrwał.Itakjestdodzisiaj.Nie
pije.To,conieudałosięmuaninaodwyku
wWejherowie,aniwpsychiatrykuwSztumie,wybrodził
wzimnymBałtyku,wychodziłpopiaskunaplażymiędzy
molemaGrandem,wydygotał,wypocił,aletakże
wypłakał.Niepotrafiłsobiewyobrazić,żekiedyJustynka
zadzwoniizapyta:„Marian,aterazgadaj,cowwielkim
świeciewSopocie,couciebie,couJuleczki?”,onbędzie
jejodpowiadałpijackimbełkotem.Takogromnegowstydu
niepotrafiłsobiewyobrazić.„Nigdy,kurwa,przenigdy!”,
krzyczał,wkładająctrzęsącesięręcezapasekspodni.
Zadzwoniłajeszczetegosamegowieczoru.Pytała,
conaplaży,jakapogoda,czyciągletakitłumturystów.
Wiedział,żetepytaniatojedyniepretekst,aby
sprawdzić,czyjesttrzeźwy.Był.Takjakjejobiecał.
Dzwoniła.Pomijającniepojmował,skądznalijego
numertelefonunatrętnychnagabywaczypróbujących
mucośsprzedawać,tylkoonadzwoniła.Zżyczeniami
naurodzinyniemapojęcia,skądwiedziała,kiedysię
urodziłzawszewWigilięizawszewrocznicęśmierci
Juleczki.Najczęściejjednakbezwyraźnegopowodu,