Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kwaśnym,zimnopatrzącnaOlelkowicza.CzekamAneczko;
pójdziemynapodwieczorekdodałłagodniej.
Ojczymku,jeszczetrochę,cotampodwieczorek!Zjemygo
później.Niechojczykpopatrzynanasząpracę,niechnamzastąpipana
Kadłubka,którydozorujeprzyinnychstertach.
Kościeszanalegałnapowrótdodomu,zmusiłAndziędo
posłuszeństwa.Skoczyłazestertynawózzesnopkami,zwozuzniósł
Kościesza,uprzedzającszybkoAndrzeja.Dziewczynazarzuciłaręce
naszyjęojczymaicałującgoopowiadałamuróżnezdarzenia
dzisiejszegodnia:jakwstałaraniutkoipobiegładoSmoczewa,żetam
jeszczewszyscyspali,więczbudziłaLorkęiJasiairazemprzyszlina
żniwa,zarazzaśpoobiedzieprzyjechałkonnopanAndrzej.Ślicznego
makasztana.Watażkanazywasię.ZanimjedziekozakFedor.Panna
Ewelinagniewałasiętrochęzarobotęwpolu,aleostatecznie
pozwoliła.˝LepszajestLincia,niżty,ojczymku˝dodałaz
grymasem.
PanTeodorrozchmurzyłsiępodwpływemjejuroku.Oświcie
wyjechałdodalszychfolwarków,słuchałwięcopowiadaniaciekawie,
tymbardziej,żeAndziawostatnichczasachmniejokazywałamu
serdecznościniżdawniej,dzisiejszajejradośćrozruszałagoi
usposobiłaprzyjemnie.GrzeczniejrozmawiałzOlelkowiczem,nawet
Jasianielekceważył,jakzwykle.Byłwesoły.
Pomiędzyzbożamiwracalidodomu.Lorkazabrałasobie
Olelkowicza,ciskałananiegozrywanechabry,chichotałabezprzerwy.
PanTeodorpatrzyłnaAndzięidącązJasiem.Bawilisiętrochęjak
dzieci.Onachwilamiprzerywałarozmowę,brałagozaręceikręciła
sięwkółkopodrodze,nibyczerwonymak.Furczałyzaniączarne
warkocze,zustwydobywałsięśmiechswawolnynapole,hen!
Traktowałagojakbrata,bezsztucznejkokieterii.Jaśbyłniby
koleżeński,alezjadałoczami:płonęłymuźrenice,kiedynanią
patrzył.
Byłwtychmłodzieńczychspojrzeniachogieńzapałuwewnętrznego
izachwytnadAndziąismętnepasemkamarzeń,którejakdelikatna
tkankatworzyłysięwduszy,oprzędzającsubtelnym
sentymentalizmem.OnwidziałjużwHandziswójideał,onajedynie
miłegotowarzyszaikuzyna,więcoczyjejmiaływsobietylko
swawolę,jeślizaśzamykałysięchwilamicieniemgłębszym,to
tęsknotatychczerniprzepastnychleciaładalej,ponadJasiem,w