Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czterylatatoniewiele,aprzeztenczas,przeztenczas…
może…
Niedokończył,tylkooczymubłysnęłypożądliwie,twarzsię
rozjaśniła.Zagarnąłramieniemipatrzyłprzenikliwiewjejzapłakane
źrenice.Oczyjegonakazywały,niewoliły.
Wolamamyimoja…prośbamusibyćspełnionarzekł
stanowczo.Terazżądaj,czegochceszwTurzerogach.Chciałyście
kiedyśzpannąEwelinązałożyćtuszkółkęiochronkę,otóżzrobię
todlaciebie,mojamałafilozofko,założęteinstytucje,będąsię
bachorychamskieuczyły,skorotakchcesz,ibędzieowaspołeczna
robota,októrejmarzysz.Aterazchodź.
Spłakanązaprowadziłdokasyogniotrwałej,otworzyłiwyjął
spore,podłużnepudełkozczerwonegosafianu.Gdynacisnął
sprężynkę,Andziaujrzałanabiałymaksamiciecudnysznurekdużych
pereł,zapiętychstaroświeckąklamerką,wysadzonąkrwawymi
rubinami.Perłylśniłymlecznym,lekkozłotawympołyskiem,czasem
lśnienietoróżemsubtelnymtchnęłolubprzepyszną,bladąkarnacją
perłowca.
Andziapatrzałazdumiona.Widzianypierwszyrazklejnotzachwycił
ją.
KościeszapowolizdjąłperłyzaksamituizapiąłjenaszyiAndzi.
Todlaciebiekupiłem,Aneczko.Miałemcijedaćnaimieniny
wlipcu,alewolędziśnaurodziny.Jakcijestładnie,Handziu,wtej
ozdobie.Chociażtycacekniepotrzebujesz,abybyćurocza.Nie
dziękuj,maleńka,niedziękuj;największymdlamniepodziękowaniem
jestto,żenieopuściszmnie.
Tarłównabystrospojrzałananiego.
Przecieżja,ojczymku…niezate…perły,jeślitak…to…
Sięgnęładoszyi,leczonwstrzymał.