Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
AmerykańskaarmiawStuttgarcieposiadałacałyszeregbudynków,
którychKainawetniepotrafiłbywymienić.Wiedział,żeżołnierze
mieszkalitutajwrazzrodzinami,posiadaliswojąwłasnąklinikę,aich
dzieciszkołę.Zdawałsobietakżesprawęzistnieniasztabu
generalnego,któryzarządzałfunkcjonowaniemamerykańskich
żołnierzyważpięćdziesięciujedenkrajachEuropyiAfryki.
Taknaprawdęniemiałodlaniegoznaczenia,dokogosiętutajudawał.
Poprostuczułsięnieswojo.
Amerykaniepatrzylinaniegozaciekawieni,kiedyprzemierzałteren
ichbazypodobstawądwóchmłodychżołnierzy.Niebyłoistotne,jaki
kolorskórymielici,którzyprzebywaliwUSAG–Kaibyłdlanich
poprostuinny,obcyiwmniemaniuwiększościniechciany.Nasamą
myślotym,żewJaponiiznajdowałsiępodobny,albonawetwiększy
kontyngent,czułnieprzyjemnespięcie.
Wiedziałjednak,żewieleosóbniezgodziłobysięzjego
poglądami.Moglinawetcieszyćsięzobecnościtakichsąsiadów,
udzielającychwsparciawmiarępotrzebidającychpracęniemieckim
czyjapońskimcywilom.Niechcącsięwyróżniać,postarałsię
wyglądaćtakneutralnie,jaktylkopotrafił.
Wreszciestanąłprzedobliczemczłowieka,któryodpowiadał
zapojmanegołowcę.Mężczyznamiałokołoczterdziestulat,krótko
przystrzyżonejasnewłosyigładkoogolonątwarz.Nosiłnasobie
mundurpolowy,któregostopień,pomimoiżwyraźniewidoczny
napiersiirękawie,byłbydlaKaiazagadką,gdybynieuprzedzonogo,
zkimbędziemiałdoczynienia.
–Witamy,doktorzeOshiro.KapitanJackBrown–przywitałsię
uprzejmieiwskazałpobliskiemiejsce.–Proszęusiąść.Cieszymysię,
żedotarłpandonaswdobrymzdrowiu.
–Jatakże–zapewniłKaibezwahania.Uśmiechnąłsięlekko
namyślotym,iżAmerykaninowinawetprzezmyślnieprzeszło,