Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naterapięzpijusaminakażąchodzić,jakchloru
jakiemu.Janiechlał,tylkosecospalił.
Właśnieminęłagodzinawidzenia.Klawiszzabrałtych
zpozwoleniemnasześćdziesięciominutowąrozmowę.
Ryżymałolatnaodchodnewycałowałstarowinkę,
pewnoswojąbabkę.Matkaiojciecmilczącosięwnich
wpatrzyli,jakbysamisięjużżegnali.
–Aletaprokuraturkatodobraikochana–przerwała
ciszęmatka.–Dałanampółtoragodzinynawidzenie
ichwaliła,żetynietakinajgorszychuligan.
–Teraztodobra,aniedawnogadkabyła,
żeszmaciarazniej–przypomniałCino.
–Szmaciaraczynie–matkamachnęłanatoręką
–aleterazsięprzedzielimy.
Ojciecwziąłleżącąnablaciepaczuszkęzopaską.
NamalowanatambyłaŚwiętaRodzina.Ojcieczza
opaskiwyjąłopłatekiułamałkażdemupokawałku.
Dzielilisiębezżyczeniasobieczegokolwiek.
–Toco,mamo–wróciłCinodopoprzedniegotematu
–przekażesztemupapugowi,żebyzadziałałcoś
wmojejsprawie?
–Rozmówięsięznim–zgodziłasięmatka–tomoże
isformułujejakiemądrepisemkodoprokuratorkialbo
gdziedosądu.Pamiętaj,tysamdlaswojegodobra
najlepiejnicniepisujiniesłuchajsiętutejszych
wszystkowiedzącychdoradzaczy.
–No–odezwałsięBobek–niesporządzajwięcej
żadnychgłupichpodań.Potomaszpełnomocnika.
Umawiajsięznim,bowsądziemusicieobagadać
jednakowo.
–Aledoniczegosięniebędęprzyznawał–zastrzegł
ponownieCino.–Tylkodotego,conaprawdęrobiłem.