Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Teraz,spoglądającwgórę,czułsiępodobnie.Nadjegogłową
świeciłomrowiegwiazdniczymrozwieszonenaniebielampki
ogrzewająceświat.GdyStefekdłużejprzyglądałsięniektórym,
zdawałysięmigotać.
–Spójrzcie,widaćWielkiWóz–powiedziałaciocia,wskazując
naniebo.Stefekspojrzałtam,gdzie–jakmusięwydawało
–wycelowanybyłpaleccioci.Bardzochciałdostrzecauto,októrym
najwyraźniejmówiła,aleniebobyłotakogromne,agwiazdnanim
tyle,żenawetgdybybyłytamjakieśkoła,Stefkowiitakniezmiernie
trudnobyłobyjeznaleźć.
–Chybaniejestzbytwielki,bogoniewidzę–powiedział.
–Spójrztam–powiedziałaciocia,pochylającsięnadStefkiem.
–Widzisztejasnegwiazdytworząceczworokąt?Towóz.Aobok
niegowidaćjeszczetrzygwiazdy.Todyszel.
Kształtopisanyprzezciocięrzeczywiściebyłnaniebie.Stefeknie
dokońcawiedział,czymjestdyszel,alemiałwrażenie,żebardziej
pasowałbydolokomotywyniżsamochodu.Wyraźniejednakwidział
trzyjasnepunktyobokczworokąta.