Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
Jin
glebells,jin
glebells
Jin
glealltheway
Oh!Whatfunitistoride
Inaonehorseopensle
igh
Jin
gleBells,autortekstu:JamesL.Pierpont,wykonanieoryginalne:
ChórKościelnySavannah,rokwydania:1857,cover:FrankSinatra(1948)
Lara
Szarośćlistopadowegoporankabyładziśwyjątkoworozjaśniona
białympuchem,którywnocyprzyozdobiłSzczecin.Pogodalubiła
psocićfigle,przynosićpięknązimęzbytwcześnieiwświętaBożego
Narodzeniadawaćnamjesiennąsłotę.Lubiłamzimę,tęskniłam
zaśniegiem,bounasbyłnaprawdęrzadkością.Szczególnie
wcentrum,gdzieodrazuginąłwśródludziisamochodów,tworząc
nieatrakcyjnekupki,przybrudzoneodsamochodowychspalin.
Włożyłamgrubą,błękitnąkurtkęiwyszłamnaprzystanek
autobusowy,naktórymumówiłamsięzJulią.Dreptałamznogi
nanogę,marznąc,widziałamjużzbliżającysięautobus,aprzyjaciółki
nigdzieniebyło.Wyciągnęłamtelefoniwybrałamnumer,żebysię
zniąskontaktować.
–Nooo–usłyszałamzaspanygłos.
–Nieidzieszdoszkoły?
–Okurczę,stara,zaspałam...–krzyknęła.Usłyszałamjakieś
szamotaniesięihuk,jakbyspadłazłóżka.
Autobuspodjechałizatrzymałsięprzedemną.
–Dobra,dojedzieszpóźniej,jawsiadamjużdobusa.Jużmyślałam,
żespecjalnieolałaśtestzangielskiego.
–Cholera,jeszczetentest!Notrudno,ogarniamsię–rzuciła.
–Dozobaczenia!
–Dozoba–odparła,rozłączającsiępochwili.