Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tak,pewniemaszrację.Szczerzemówiąc,niewielepamiętam
ztamtychwydarzeń,mamzaledwiejakieśmglisteprzebłyski.Cóż,
pewnieniepotrzebniezadręczamsięwątpliwościami.Możewłaśnie
dlategonawiedzająmnietekoszmary.Zmusiłsiędodelikatnego
uśmiechuipogładziłczulepoliczekKriss.Światłościniechbędą
dziękizatakwielkiewsparcie,jakieotrzymaliśmyodnaszejkrólo-
wej.Gdybynieona,niemoglibyśmyosiąśćwtymmiejscu,gdzie
bogatezłożaderruiosobliwyklimatkojązaburzeniategonieszczęs-
negochłopaka.Niemówiącjużoniewiarygodnieżyczliwejopiece
wielmożnegoLeśniada,któryztakącierpliwościąprzeztylelatczu-
wanadjegorozwojem.Nigdyniebyłobynasstać,byopłacićtych
znamienitychmistrzówfechtunku,mentorówmagiiczyprzyjazdy
samegodoradcy.
Tak,tojużtylelat,ajajakośwciążniemogęuwierzyć,żespo-
tkałonastyledobrocizestronySłonecznejPaniszepnęłaKriss,
spoglądającwzamyśleniunaogień.Aprzecieżjesteśmyzwy-
kłymiludźmi,nawetnieszlachetnieurodzonymi.Pechowcami,na
którychskupiłsięgniewokrutnychNefrisów,ostatnich,nimich
wytrzebiono.
Albertdźwignąłsięiodezwałzmęczonymtonem:
Połóżmysięspać.obojejutromamysporoobowiązków,aon
itakniewrócinanoc.Nosiwsobiezbytwieledumy.
Deinoporządzałfutraniemaldoświtu.Goryczdręczyłagotakmoc-
no,żewolałzająćczymśręce,bychoćtrochęodciągnąćmyśliodro-
dziców,skazyiniepokojuzwiązanegozwizytąLeśniada.Chciałczy
nie,niemógłwziąćoficjalnieudziałuwTurniejuWolnychostrzy
bezzgodytegoniezwyklezasadniczegodostojnika.Nawetjeśliby-
łobygostaćnawykupieniegemzy,specjalnegooznaczeniabędące-
godowodemuiszczeniaopłatyzamiejscewcorocznejrywalizacji
wTwierdzyŚnieżna,Leśniaditakmusiałbywydaćpozwolenie.
28