Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gładkimikoszulamidzieci.
Zadziewczynkamiszłagrupkachłopców,poganiananerwowoprzez
trzymłodenauczycielki.Szerokorozłożonymirękamipopychałyprzed
sobątychmałychcwaniaków,którzypróbowalioderwaćsięodreszty
iniepostrzeżeniewymknąćzsali.Wyglądałyjakprzebrane
wodświętnegarsonkiwiejskiegospodyniezaganiającedróbdoklatek.
Napółmetrowejwysokościscenęwszedłubranywzielonygolf
mężczyznaizacząłmajstrowaćprzystojakuzmikrofonem.Raz,dwa,
trzy…raz,dwa.Kilkapuknięćpalcemwmikrofoniprzezsalę
przeszedłspowodowanysprzężeniempisk.Kolejnapróbawypadła
lepiej.Nagłośnieniezadziałało,wystarczyłotylkopodregulowaćsiłę
dźwięku.Raz,dwa…Terazdobrze.Mężczyznapodszedłdostojącego
pośrodkuscenyfortepianu.Tuniebyłonicdopoprawiania.Podsunął
więctylkobliżejtaboretdlapianisty.Nacisnąłrękąsiedzisko.Jedna
znóżekzachybotałasięniebezpiecznie.Dokręciłiponownie
sprawdził,czywszystkieczterystojąstabilnienadeskach.Niepatrząc
nazgromadzonąwidownię,opuściłscenęizniknąłzakotarą.
Jegomiejscezająłmężczyznaokołosześćdziesiątki.Zwidocznym
brzuchem,wstaromodnym,welurowymgarniturzezszerokimi
klapami.Nerwowoprzeczesałpalcamiresztkiwłosów.Dlazebrania
myślispojrzałnawypolerowanepantofle,poczymchwyciłoburącz
mikrofonikiwnięciemgłowydałznaćwoźnemu,abyzamknąłdrzwi
sali.Szczęknęły,przerywającprzyciszonerozmowyzgromadzonych
gości.
Mówiłdługoikwieciście.Lekkieseplenienieniemogłoodebrać
mutego,colubiłnajbardziej.Błyszczeć.Błyszczałwięcwświetle
skierowanegowprostnaniegoreflektoraiwyrzucałzustdziesiątki
słówozniekształconychgłoskach.Urodzonyorator.
Dziesiąty,jubileuszowyroknastanowiskudyrektoranapawał
godumą.Wynikinauczaniainagrodyzkuratoriummówiłysame
zasiebie.Tak,byłdumny.Kochałswojąszkołęiniewyobrażałsobie,