Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Nanocnymniebiezawisłsmok.Byłwielki,wręcz
gigantyczny.Jerzyoczywiścieczytałhistorieosmokach,
akilkaznichobejrzałnawetnawideo.Tylko,żetamte
smokibyły…jakieśno…takieinne.Przytym
wyglądałybyjakzwykłeniegroźnejaszczurki.Tenbył
wielkąpłomienistąbestią.Nieziałogniem,oncałysię
zniegoskładał.Olbrzymimiskrzydłamiprzesłonił
niebo.Grzywęutworzonązognistegożarurozwiewał
zimowywiatr.Oczyprzypominającedwaolbrzymie
rubiny,lśniłypurpurowymzłowróżbnymblaskiem.
Powietrzewokółniegodrgało.Znozdrzywydobywały
siękłębydymu,aodbijającysięwnichblasknadawał
imkrwawykolor.Smokwpatrywałsięwmiastowdole
iwyglądałtak,jakbynacośczekał.Wtemzanurkował,
wyplułwkierunkuPałacuKulturystrumieńpłonącej
materiiimomentalniepoderwałsięwgórę.
Jerzyspodziewałsięzobaczyćpłonącybudynek,
wybuchikatastrofę.Niespodziewałsięnatomiasttego,
conastąpiło.Płomienie,zamiastuderzyćwPałac,
rozpełzłysięponiewidzialnejosłoniewysokonad
szczytemiglicy.Falaogniarozlałasięnaczarnym
niebie,rzucającczerwonyblasknamiasto.Przezchwilę
cośzamigotało.Jerzemuprzyszłodogłowy,żezasłona,
czymkolwiekbyniebyła,słabnieizachwilępuści.
Jednakwytrzymała,asmoczyogieńzgasł.Bestia,
wyraźniezawiedziona,ryknęłazwściekłości
izanurkowałarazjeszcze.Tymrazemjednakzjej
paszczyniewydobyłsiępłomień,leczwielkaświetlista
kula.Wchwilizderzeniazosłonąrozległsięhuk,jakby
światsięzawalił,atowarzyszącytemubłyskoślepił
Jerzegonadłuższąchwilę.Niewidział,cosiędzieje
dookoła,iliczyłjedynienato,żeitymrazem
niewidzialnatarczaspełniswąpowinność.
Kiedyodzyskałwzrok,odetchnąłzulgą.PałacKultury