Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
52
ZbigniewHerbert
PanCogito
zaczekałjeszczechwilę
wpatrywałsięwtocozostało
byłopuste
jakworek
kurczyłosię
corazbardziej
ściskaneniewidzialnymikleszczami
miażdżoneinnymczasem
kiedy…gdybyobróciłsięwkamień
wciężkąrzeźbęzmarmuru
obojętnąigodną
jakabyłabyulga
leżałnawąskimprzylądku
zniszczenia
oderwanyodpnia
porzuconyjakkokon
obiad
talerzedzwoniły
naAniołPański
aniołowienieschodzilizgóry
Upaniszadypocieszały
kiedymowajego
wejdziewmyśl
myślwoddech
oddechwżar
żarwnajwyższebóstwo
wtedyjużpoznać
niemoże
więcniemógłpoznać
ibyłnieprzenikniony
zwęzełkiemzgrzebnejtajemnicy
uwrótdoliny