Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wilczurzgłośnymświstemzacząłobwąchiwaćmispodnie.Odruchowo
wyciągnąłemrękęipogłaskałemgopołbie.Pieszukontentowaniemprzymknąłoczy
iuniósłłebwoczekiwaniunadalszepieszczoty.Podrapałemgopodpyskiem.
Wilczurzaskomlałszczęśliwyipolizałmidłoń.
Obajmężczyźnipatrzylinatoniebotyczniezdumieni.Zniedowierzaniemwpatrywali
sięnaprzemianwemnieiwpsa.
Azor,tyłachucmentarny,bociędohyclaoddam!wychrypiałtęgi,szarpiąc
smyczą.Zachowujsięjakczłowiek,niełaśsiędobylelebiegi!
Pies,gorliwiemachającogonem,polizałmnieponowniepodłoni.
Miglancwyższykiwnąłwmojąstronęjaktozrobiłeś,żecięAzorniezeżarł?
Rękęmamdozwierzątodparłem,uśmiechającsię.
Pomócjakoś?zagaiłponownieLeon.
Wyższyoparłsięrękomaoblat,nachyliłsięicichospytał:
TyjesteśTabakiera?
Leonpotakującoskinąłgłową.
Tusioprzedstawiłsiękrótkomężczyzna.UMikregochodzę.Żentelmenze
zwierzynąnaśnurkutomójbraciak,Robcik.Wrześniejesteśmy.Władeczekchcewas
widzieć.Trzecidzieńzawamidymamypodzielnicy.Tenzrękądopsów,toktoon
jest?
Swój,zferajnypowiedziałLeon.PrzekażWładeczkowi,żebędziemyz
wieczora.
Siewie,powiemmu.Swojąszosątomoglibyściejadaćwlepszychmiejscach.
Tusioskrzywiłsięzniesmakiem.Padlinątuczuć.
Źleniejest,wcieniugorzejdają,ablatniniepękajązrymowałLeon.
Braciauśmiechnęlisiędosiebie.Tabakierawziąłzmojegotalerzakawałekostygłej,
szczeciniastejgolonkiipodałwilczurowi.Ten,bezżadnegoostrzeżeniazgłośnym
szczeknięciemrzuciłsięnaLeona.Miałemwrażenie,żetylkoiwyłącznierefleks
karmannikauchroniłgoodstratypalców.Przestraszonyszarpnąłsiędotyłui
przewróciłrazemzkrzesłem.Wrześnieparsknęligłośnymśmiechem.Tusiek
odciągnąłwarczącegowilczuraipodałTabakierzerękę,którypochwiliwahania
przyjąłpomocnądłońiwstałnarównenogi,niepewniezerkającwstronę
szczerzącegozębyzwierzęcia.
PrzynascięniezagryziepowiedziałTusiozkrzywymuśmiechemconajwyżej
pomemła.Widzimysięwieczorem.
StojącyprzyszynkwasieinspektorNapiórkowskizdawałsiębyćpochłonięty
zawartościąkufla.Podniósłszkłodoust.Zatrzymałrękęwpółdrogiiwyraźnie
zniesmaczonywyłowiłzgęstejpianymuchę.Zkwaśnąminąpodsunął
właścicielowiknajpypodnos.Narumianej,okolonejbujnymwąsemtwarzybarmana
wykwitłuśmiech.
StworzenieBożepowiedziałspokojnie,wzruszającramionami.Iletakiebeleco
citegopiwskałachuwypije?Poresztą,cobyśchciałzateswojekilkamiedziaków?
Żebycisięsyrenawhaberbuszupluskała?Cyckamidlaosłodyświeciła?
Napiórkowskibezsłowarzuciłnależnośćnablatiwyszedłzlokalu.
NaulicyLeonskinąłnadorożkęirzuciłsałaciarzowinazwęhotelu.Poprosiło