Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
szeptem,iuznał,żenazywająmnieKotna.Potemjakiśstukniętyryś
zacząłzamnąłazićpocałymlesieiprzezwiskoprzylgnęłodomnie
nadobre.Wsumierysiowichodziłotylkooochłapymięsa,aleitak
musiałamgozabić,bopłoszyłzwierzynę.Nawetżałowałam,
boprzywykłamdojegotowarzystwa,aleprzynajmniejnieźle
zarobiłamnafutrze.
Patrz,coupolowałem.Galepodnosibochenchlebaprzebity
strzałą,ajasięśmieję.Tonajprawdziwszychlebzpiekarni,anie
płaski,zakalcowatyplacekzprzydziałuzbożowego.Bioręgowręce,
wyciągamstrzałęiprzysuwamnosdodziurywskórce.Wdycham
aromat,odktóregoślinanapływamidoust.Chlebtakidobryjakten
jestnawyjątkoweokazje.
Mhm,jeszczeciepłymówię.Galemusiałbladymświtemzjawić
sięwpiekarninawymianę.Ileciękosztował?
Tylkowiewiórkę.Tegorankastaruszekchybasięrozkleił
wyjaśnia.Nawetżyczyłmiszczęścia.
Dzisiajwszyscyczujemysięsobieniecobliżsizauważam,
inawetniechcemisięprzewrócićoczami.Primzostawiłanamser.
Wyciągampakunek.
NatenwidokGalesięrozpromienia.
Dzięki,Prim.Tobędzieprawdziwauczta.Nieoczekiwanie
zaczynamówićzkapitolińskimakcentemiudajeEffieTrinket,
przesadnierozentuzjazmowanąkobietę,którapojawiasięrazwroku,
abyodczytaćnazwiskapodczasdożynek.Niemalzapomniałem!
WesołychGłodowychIgrzysk!Zrywakilkajeżynzkrzewówblisko
nas.Iniechlos...Wysokimłukiemrzucajednąznichwmoją
stronę.
Chwytamwustairozgryzamdelikatnąskórkę.Słodkokwaśnysok
tryskaminajęzyk.
...zawszewamsprzyja!kończęrównieentuzjastycznie.Musimy
żartować,inaczejzwariowalibyśmyzestrachu.Pozatymkapitoliński
akcentjesttakiafektowany,żecokolwieksiępowie,brzmiśmiesznie.
Przypatrujęsię,jakGalewyciąganóżikroichleb.Mógłbybyć
moimbratem.Takiesameczarne,prostewłosy,oliwkowaskóra,nawet
oczymamypodobnieszare.Niełączynasjednakpokrewieństwo,
wkażdymrazienapewnoniebliskie.Większośćczłonkówgórniczych
rodzinjestdosiebiepodobna.
WłaśniedlategomamaiPrim,niebieskookieblondynki,zawsze