Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kienniczejużzostałyimzrabowane–trafiającwręce
nprawdziwychNiemców”–apozostałeczekałpewnie
takisamlos.
–Muszęjużpanipodziękować.–Komisarzkrymi-
nalnypostanowiłwykorzystaćnadarzającąsięokazję.–
Poranamnie.Apaniiwnuczceżyczę,abyściesprzedały
dzisiajwszystkietowary,codojednego.
Oczykobietyzaszkliłysięłzami.
–Dziękujęszanownemupanu–powiedziałacicho.
–Dziękujemy!–zaszczebiotaładziewczynkarado-
śnie.
Policjantukłoniłsięszarmancko,poczymzszedł
zeschodówiwyszedłwprostnaBahnhofstrasse.Kie-
dychwilępóźniejkroczyłwkierunkurynku,wgło-
wiewciąższumiałymusłowastaruszkiopowiadającej
oburzliwychdziejachtegomiasta:wojnach,grabie-
żachibuntachprostychludziniemającychcowłożyć
dogarnka.
Jakbytegobyłomało,czasy,wktórychprzyszłoimte-
razżyć,wbrewpozoromwcalenienależałydołatwiej-
szych,atrzebabyłojeszczewziąćpoduwagę,żekanalii
chodzącychpoziemskimpadoleprzybyłotaknagle,
jakbyrozmnażałysięniczymkróliki.
Ionmiałdobrowolniemiędzytymiszujamilawiro-
wać,niejakoigrajączlosem.Kiedytosobieuświado-
mił,poplecachprzebiegłmunieprzyjemnydreszcz.
Dlauspokojeniaduchawspomniałodrazuniedawną
rozmowęzWacławemLubomskim,benedyktynem
zpobliskiegoopactwawGrüssau7,którywtakichsytu-
acjachzwykłpodawaćprostąreceptę.
7KrzeszówkołoKamiennejGóry.
26