Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rzoneprzezniefantazyjnewzory,wszyscywbilispoj-
rzeniawszparęrozświetlonąprzezsłońce.
–Tamcośjest...–Alberykzbliżyłsięjeszczebardziej.
Potempodniósłsięzklęczek,podszedłdokąta,sięgnął
ponajwiększymłot,jakimiałnawyposażeniuistanął
przedopatem.–Ojcze,mogę?
–Itaktrzebatowymienić–rzekłWolfgang.
Mnisiodsunęlisięnabezpiecznąodległość,wpatrując
wmiaroweruchywspółbrata.Tenzaśwkładałwude-
rzeniacałąswojąsiłę.Jużpokilkuciosachpłytaroztrza-
skałasięnakawałki,którewpadłydopowstałejdziury.
–Tojakaśpieczara.–Zakonnikzbujnymowłosie-
niempodszedłdościany,zdjąłzuchwytukandelabr
zeświecąiuklęknąłprzeddziurą.–Widzęcoś...Trzeba
przynieśćdrabinę!
*
Kilkaminutpóźniejmnisiwpatrywalisięwdrewnia-
nąskrzynięstojącąnadębowymstoleokrytympłót-
nem.Jużnapierwszyrzutokabyłowidać,żeleżała
wjamiebardzodługo.Zarównowieko,jakisamkufer
byłymocnozbutwiałe,niemalrozpadałysięwpalcach.
–Czyńciepowinność,bracia.–Opatzająłmiejsce,
którezapewniałodobrąwidoczność,poczymwykonał
zachęcającyruchgłową.
ChwilępotemAlberykizakonnikotwarzyanioła
unieśliwieko,aoczomwszystkichukazałosięzniszczo-
nezębemczasupłótno.
–Tylkoostrożnie!–Wolfgangczułcorazszybszebicie
serca.–Tomusibyćcoścennego,inaczejnasipoprzed-
nicynieukrywalibytegowtymmiejscu.BracieAlbery-
ku,tydostrzegłeśto,czegonaszeoczyniebyływstanie
15