Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mogłaprzecieżstanowićpokusę,nawetdlatakwielkiegopokutnika.
StroniłwięcodŚwiętegoDamiana,unikającrozmówz„ubogimi
paniami”.
Klarętobardzobolało.Jejskargidocierałydozainteresowanego.
–Niewierzcie,żejajejniekochamdoskonałąmiłością–tłumaczył.
–Chcętylkodaćwamprzykład,abyściemniewtymnaśladowali.
Franciszekkochałwszystkie„ubogiepanie”,najbardziejjednak
miłowałKlarę.Modliłsięzanią,abywytrwaławwierności
Chrystusowiiubóstwu.KlarabyłaJegoarcydziełem;byłanajjaśniejszą
gwiazdąnaJegoniebie.Należałojąwięc,jakgwiazdę,podziwiaćz
daleka.
WkońcupodjąłdecyzjęoodwiedzinachkościołaŚwiętegoDamiana.
Zjawiałsiętamnakrótko,pukałdodrzwiipozdrawiałsłowami:
„Pokójwamidobro!”.Rozglądałsięwokołoiwidział,żeklasztorjest
„wieżąwarownądoskonałegoubóstwa”.Niewidziałtuniczego
zbytecznego,niepotrzebnegoczyluksusowego.Niewidziałjednak
takżenicsmutnegoaniprzygnębiającego.Tylkoradosneiczyste
ubóstwoorazpociągającapogodaducha.GdziebyłaKlara,tam
wszystkobyłojasne;gdziebyłałaskaBoża,tamwszystkobyłopełne
uroku.
Pewnegozimowegodnia–jakgłosilegenda–chciałodejśćtak,jak
przyszedł,nieposiliwszysięniczympozasatysfakcjązdoskonałego
ubóstwairadościmłodychzakonnic.Skierowałsiękudrzwiom.
Nazewnątrzgwizdałwiatr,wyginającgwałtowniegałęzieoliwek.
Śnieżycaszalałaprzedkościołem.Franciszekszedłbosopośniegu.
Klarawyszłazanimkilkakroków.Chciałagozatrzymać.Chciała,aby
przynajmniejobiecałjejrychłenastępneodwiedziny.
Franciszeknaciągnąłkapturnagłowę.
–SiostroKlaro,zewzględunaludzirozejdźmysięlepiej.
Klaranaśniegupokrywającymziemiępoczułasięzagubiona.
–Cojazrobiębezciebie?Kierujmnąioświecajmnie–poprosiła.
–Panciębędzieprowadził.–Wzniósłoczykuszaremuniebu.
–Iniezobaczymysięwięcej?
Rozejrzałsięwokołoizobaczyłkrzakcierniowy,całypokryty
śniegiem.
–Zobaczymysięznowu,gdyzakwitnąróże.
Byłpoczątekzimy,aróże–jakwiadomo–zakwitajądopieropóźną
wiosną.TymsposobemumieściłpomiędzysobąaKlarącałąporę
roku.
–NiechbędzietwojawolaiwolaPana–odpowiedziałaKlara,