Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
V
PałacmargrabiegodeFaventineswznosiłsięwgłębiogrodu,
któregobramawychodziłananabrzeżeSekwany.Roztaczałsięstamtąd
widokprześlicznyiGilbertalubiłasiadaćnatarasie,górującymnad
rzeką.Spędzałatamdługiechwilenamarzeniu,czytaniulubrozmowie
zPaketą,młodądziewczynąspełniającąpodwójnąfunkcję,pokojowej
ipowiernicy.
Pewnegorankapaniisłużebnazajęłysweulubionemiejsce,
chroniącsięprzedsłońcemwcieńrozłożystegojaworu,któregodługie
gałęziewybiegałyzakratęisięgałynabrzeża.Rozmawiałygłosami
przyciszonymi,amusiałatobyćrozmowawielcezajmującaiwielce
poważna,gdyżgłówkidziewcząttakbardzozbliżyłysiędosiebie,
żeczarnywarkoczGilbertymuskałzłocistelokiPakety.
Policzkimargrabiankibyłyróżowejakkwiatbrzoskwini
wkwietniu.Aróżowośćtawzmagałasięwmiaręprzeciągającejsię
rozmowy.
Itrwatojużdawno,proszępanienki?zapytałaPaketa,
wysłuchawszydługiegoopowiadaniaGilberty.
Odtrzechtygodni.
Czypodobna?
Odtrzechtygodniznajdujęcodziennienaswoimbalkoniebukiet,
awbukieciewiersze.
Ofiarowywaćcodzienniebukiet,nictotrudnego,alewiersze!
Albonieznajomywielbicielposiadatalentwiększyniżnasimodni
poeci,alboteż…zaopatrzyłsięzawczasuwzapaswierszymiłosnych,
zastosowanychdokażdejokoliczności.
Jesteśzłośliwa,Paketo.