Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chwilępóźniejmężczyźniskręciliwprawo.
LatarnieciągnącesięwzdłużchodnikaprzyulicyCmen-
tarnej,jarzyłysięmdłymblaskiem.Ichświatłozałamywało
siępomiędzynagimikonarami,wiekowychdrzew.Zimny
lutowywiatr,kołysałkikutamigałęzi,tworzączawiłą,rucho-
kompozycjęcieni,wktórejtrudnobyłodostrzecludzką
sylwetkę.Wpobliżuzachodnichwrótniktnanichnieczekał.
Dopierokiedypolicjancipodeszlibliżej,dostrzegliczłowieka
opartegoplecamiokamiennąkolumnę,doktórejbyłyzako-
twioneozdobnepręty,tworzącepółkulistąbramę.
JapójdęznimpogadaćpowiedziałDarskiatymiej
naokuokolicę.
Urbańskistanąłwpobliżustrzelistychkrzewówjałowca,
którebyłyposadzonewzdłużmuruokalającegocmentarz
iwyglądałyniczymdostojnefilary.Ztegomiejscamiałdo-
skonaływidoknacałąulicę.
Wieszkimjestem?zapytałinspektor,kiedystanąłna-
przeciwczłowieka,którymiałnagłowieprzekrzywionyna
bakierkaszkiet,adłonietrzymałwkieszeniachfilcowego
płaszcza.
Wiemodparłmężczyzna.
Więcjesteśrównieżświadom,żepewnesprawyzabrnęły
zadaleko.
Bezurazypaniekomendanciejegorozmówcawpadł
muwzadnieirzekłtonemwktórymczaiłasięironiaale
lepiejniemogliścietegozepsuć!prawiewarknął.
Popierwszeniepodnośgłosu,bomożeszzostaćskarcony
jakpies,któryszczekanaswegopanaDarskisyknąłprzez
zaciśniętezęby.Niefatygowałemsiętutaj,żebywysłuchiwać
twoichopinii.Jakbędzieszpodskakiwał,każęcięaresztować
zaświadomewprowadzeniewbłądorganówściganiapowie-
działinspektor,którybyłnatyleblisko,żedostrzegłnatwarzy
denuncjantawyrazzaskoczenia.Nieinteresująmniemotywy,
32