Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
precyzyjnieułożoneżycie.Właściwie,patrzączzewnątrz,
nibywszystkowyglądałotaksamo;tensammąż,ten
samdom,tasamapraca…
Tylkoonajużniebyłatasama…
–Mamo…–IgorpociągnąłMartęzaspódnicę–miałaś
midaćmlekozpłatkami.Obiecałaś.
Notak,obiecała.Szłaprzecieżwłaśniedolodówki
potomleko,gdyzadzwoniłakomórka,apotemMarta
zupełnieonimzapomniała.
–Marysiawie?–spytała,przytrzymującramieniem
telefoninalewającmlekodomiseczki.
–Nie.Najpierwzadzwoniłamdociebie–odpowiedziała
Magdalena.–Jeśliwszystkodobrzepójdzie,załatwimy
sprawędokońcawsobotę.Pasujecisobota
oczternastej?
–Pasuje.
–Toświetnie.Mamnadzieję,żepogodaniepokrzyżuje
namplanów.
–Acomadotegopogoda?–zdziwiłasięMarta.
–Ma.Wyjaśnię,jaksięspotkamy.Notodozobaczenia
wsobotęwPiwnicypodLiliowymKapeluszem.
–Aletyprzecieżnicminiepowiedziałaś!Jak…
Magdalenaniedałajejdokończyć.
–Dosoboty.Cześć.
–Ale…–Martapróbowałajeszczeczegośsię
dowiedzieć,leczMagdaodłożyłasłuchawkę.
Krągświatłanadkuchennymstołem,znajomesprzęty,
dekoracyjnedrobiazgi,którestaranniedobierała,żeby
wszystkodosiebiepasowało,dźwiękpłatków
przesypywanychdomiseczki(Igorlubiłchrupiące,więc
dodawałjepotrochuizjadał,zanimnasiąkłymlekiem),
uspokajającetykaniekuchennegozegara…
Jedynierytmsercaniemógłsiędopasowaćdotej
domowejsielanki.Iniespokojnemyśli.
ToMagdalenawpadłanatenabsurdalnypomysł.
Martaniesądziła,żeonamożemówićserio,
przypuszczała,żetopomysłwstylu„dajsobie
wwyobraźnito,czegoniemożeszmieć
wrzeczywistości”,takiepsychiczneodreagowanie.