Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
BLUŹNIERSTWO
PodróżtrwałajużtrzecidzieńiJegoEminencjabyłbardzozmęczony.Nadomiarzłego
karetapoczęłasięteraztoczyćszeroką,nagrzanąwsłońcudoliną.Jasnebyło,żenieudasię
uniknąćnapadówduszności,którezawszeniósłzesobązapachkwitnącychwiosnątraw.Na
skroniachJegoEminencjipoczęłyjużosiadaćpierwszekroplepotu,lewadłońwzniosłasię
kusercu.Starzecprzymknąłoczy.
Dawniejznosiłchorobęzpogardliwąnienawiścią.Terazzabrakłojużsiłnapogardęi
nienawiść.Każdecierpieniebrałozbytwielkąprzewagęnadstarościąkardynała.Wystarczyło
spojrzećnawłasnedłonie:żółte,oplecionewęzłamiżył,przezktóreztrudemspływaleniwa
krew.
Wustachnarastagorzkiposmakljakbyżycie,któreprzezdziesiątkilatsyciłosię
dostojeństwemiwładzą,pozostawiałoteraz,uswegoschyłku,jużtylkopustyigorzki
właśniesmakdymu,prochu,zwiędłychliści.
JegoEminencjaniebronisięprzedcierpieniemnawetmodlitwą.Wmłodychswych
latachufałwiecznościldziświe,żewtedyłatwosięjejufa,gdysamemudowieczności
daleko.
ItakototwarzBogalznanaztylukatedr,ztyluołtarzyiksiąg,rzeźbionai
modelowanaprzezwielkichmistrzówlrozwiewasięwpamięci,tracizwyobraźni,blednie
wzblakłychźrenicach,zaśtwarzJegoEminencjiwciepłym,drżącymświetlemajowego
porankajestbardzowymownalkażdyodczytawniejsmutekbezmiernegozmęczeniai
rozczarowania.
Karetazwalniabiegu,bodrogawznosisięniecokugórze.Kardynałoddługiejjuż
chwilimaprzymknięteoczy,jakbyspał.Jegobratanek,dwudziestoczteroletniwikariusz
generalny,zulgąziewaiwyglądaprzezokno.
Zboczadolinylśniąwilgotną,pełnąwiosennejjeszczelekkościzielenią.Lotnyobłok
przepływanadrzeką,odbijasięwszybkiejfali.
Bratanekkardynałaznówpatrzynastryja.Uśmiechasię,bośmieszygocaładostojna,
niezmierniekardynalska,rzymskaistaroświeckapowagaJegoEminencji.Onsamanijejufa,
anipoważa.Kościółkardynałaltopompaiinkwizytorskiefumy.Bratanekzaświe,żeoni
jegorówieśnicywniosądotejmrocznejbudowlinowewartości:dyplomatyczną
błyskotliwość,filozoficznązręczność,dworskiwdzięki...inawetniecosceptycyzmu.
Twarzkardynałajeststarainudna,jakportretyBoga-Ojcawidzianeoczami
niemodnychszkółmalarskich.Dwudziestoczteroletniwikariuszparskadelikatnymśmiechem
lprzypominamusię,jakoprzeciwwaga...nDianawkąpiel”najmodniejszegozmistrzów,
Bouchera.Iwłaściwieniewątpianiprzezchwilę,żewięcejboskościujrzałwróżowychi
perłowychblaskachnachylonychnadstrumieniemciał,wdelikatnychwygięciachramion,w
wilgotnejjasnościkobiecychźreniclniżterazwtejtwarzy.Twarzjeststarcza,smutna,
pociętazmarszczkamiwrysunekgodnytylkonudylubtylkopogardy.
Kardynałdrzemie.
Chłopakwzywalokajaikażęsobiepodaćkonia.Klaczjestniecierpliwaipełnaradości.
Jejskóralśniwsłońcuniczymwodastrumienia...Niesiejeźdźcapłynnymskokiemilekko
parska,jakbyposłyszałainteligentnyżart.
Kardynałotwieraoczy,gdykołakaretypoczynajądudnićpobalachwysokonadrzeką
zawieszonegomostu.NieobecnośćbratankazłościJegoEminencję.Wychylasięprzezokno
widzichłopcasadzącegokrótkimgalopempozboczuniewielkiegopagórka.
Naszczyciepagórka,wcieniudwudrzewosplątanych,rozwichrzonychkoronach,
rysujesięsylwetkachłopskiejkapliczki.
Kardynałpatrzyuważnie.Podkapliczkąklęczygrupkakobiet.Trudnojezliczyć,stare
oczyzachodząmgłą.Widaćfigurkędziecka,ogłowiebiałejwsłońcujakkwiat.
5