Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wieźlinasdwatygodnie
Samolotukraińskichliniilotniczychłagodniewznosił
siękugórze.WdolepozostawiałzasobąKijówzezłotymi
kopułamiprawosławnychświątyń.Boeing737kierował
sięnawschód,wstronęKazachstanu.Zamniejwięcej
siedemgodzinmiałemwylądowaćwAstanie,stolicytego
kraju.Tamzaczyniesięmojakolejnareporterskapodróż
doAzjiŚrodkowej.Gdykrótkopostarciestewardesy
zakończyłypodawaniewieczornegoposiłku,aświatła
wkabiniepasażerskiejprzygasły,mogłemoddaćsię
rozmyślaniom.Atmosferauśpionegosamolotusprzyjała
wspomnieniom.Niebyłatomojapierwszapodróż
doKazachstanu,czyszerzejdoAzjiŚrodkowej.
Byłrok1992.Wagonykołysałysięjednostajnie.
Jednostajnośćtegokołysaniabyłanużąca.Copewienczas
przychodziłsen.Byłkrótki,urywany.Chłódprzedostający
siędownętrzaźleogrzewanegowagonuniepozwalał
mizasnąćnadłużej.Tobyłajużdrugadobapodróży
zMoskwydoKazachstanu.Przedemnąjeszczekolejne
dwadzieściaczterygodzinyjazdy.Wagon,którym
jechałem,pustoszałcorazbardziej.Kolejnipodróżni
przenosilisiędoinnych,lepiejogrzewanychczęści
pociągu.Mielidośćchłoduizamarzającejnakorytarzu
wody,którawyciekałazpopękanychgrzejników.
Prowadnica
,czylikonduktorkaopiekującasię
wagonem,którymjechałem,nieprzejmowałasię
specjalnieawariąiwsąsiednimwagonieochoczopopijała