Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miejsca,kolejneniewykorzystanemożliwości,kolejne
drogi,któryminigdyniepodążyliśmy.
Całyrokmodliłamsięipościłam,mającnadzieję,
żemojedzieckopowrócidoKościoła.Powiedziałamsobie:
„Dopókiniepowróci,niebędziechleba,tylko
Eucharystia”.Wydawałosiętocałkiemrozsądne.Przecież
Jezuspowiedziałapostołom,żeniektóredemonymożna
wypędzićwyłączniezapomocąpostuimodlitwy.
Pozostawałotojednakniespełnionąofiarązłożonąprzeze
mnienaołtarzuniedlatego,Bógniechciał,abymoje
dzieckoodkryłoJegogłębokąnieskończonąmiłość,ale
dlatego,żeniezaufałamMuwkwestiisamejofiary.
PotraktowałamBogajakkogośrównegosobie.Mójdar
opierałsięwrzeczywistościnazasadzie
quidproquo
(złac.„cośzacoś”).Jazrobięto,aTy,Boże,napraw
tamto.AlemodlitwanieoznaczapertraktacjizBogiem,
toaktmiłości.Mogłampozostawaćcałkowicieoddana,
alemojamodlitwaipostniebyłydarem.Byłyłapówką,
zapomocąktórejmiałamnadziejęprzekonaćBoga
iodnieśćzwycięstwo.
Wiem,żetoabsurdalne,alebóligrzechpotrafią
otumanićczłowieka,anieistniejewiększaignorancjaniż
mójrodzajignorancji„zdesperowanej,przestraszonej,
sfrustrowanejmatki”.Chciałamszybkiegorozwiązania.
Chciałamodzyskaćswojedziecko.Chciałam,aby
wszystkodobrzesięułożyło,aleniewiedziałam,jaksię
dotegozabrać.Wiedziałamtylko,jakprosić.Wołanie:
„Panie,ten,kogokochamy,zaginął”dotyczyzarówno
naszychbliskich,jakinassamych,niejednokrotnie
bowiemzbaczamyzdrogiwtrakcienaszychzmagań