Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dore​wanżu?za​py​tała.
Nie.Byłtozwykłyoponiak.Orłowskiwzruszył
ra​mio​nami.Ru​ty​nowyza​bieg.
Kochanie,teraztotynieumniejszajswoichzasług.
Każdyzabiegnamózguwiążesięzryzykiem.Jeden
niewłaściwyruchskalpelemimożnazostać
sparaliżowanymalbokalekąnainnysposób.Nie
wspomnęozgonienastoleoperacyjnym.Czyich
có​reczkabę​dzienajach​cie?
Nie,za​wieźliznia​niądote​ścio​wejTar​now​skiego.
Boże,takiemałedzieckoijużmaproblemy
zezdrowiem.Orłowskanaglespoważniała.Wiesz,
mamywieleszczę​ścia,żena​szedzieciiwnukizdrowe.
Hmm,nasteżloswystawiłnapróbę.Zapomniałaś
oEryku?Nawspomnienieowypadkuwnukaijego
śpiączceOrłowskinaglespochmurniał.Tostraszne,gdy
dziecicho​rują.
Nachwilępokójwypełniłacisza.Robertobjąłżonę
iprzytulił.Stalitak,gdynieoczekiwaniezadzwonił
te​le​fon.ByłtoKrzy​siek.
Októ​rejmamwasza​wieźćnalot​ni​sko?za​py​tałsyn.
Lotjestodziesiątej.Wterminalumusimybyć
oósmej,awięcwy​jeż​dżamyoszó​stej.
Cotakwcześnie?PrzecieżdoBalicniejedziesiętak
długoza​uwa​żyłKrzy​siek.
Le​cimyzPy​rzo​wic.Prze​cieżcimó​wi​łem.